czyli Marina Vitovtova o sztuce życia

Czy działanie jest pigułką na stres, a pomaganie - na dobre samopoczucie?

W marcu chciałam zadbać o spokój. O to, aby mimo tego, co się dzieje na mojej ojczyźnie zadbać o siebie, aby móc działać, pomagać, tworzyć bezpieczny świat dla mojego dziecka.

Dzieliłam się z Tobą rytuałami, które pozwalają dobrze rozpocząć dzień, metodami na zachowanie spokoju i równowagi, sposobami na uzupełnienie energii.

Tymczasem, wstyd mi się przyznać, ale sama nic z tego nie robiłam. Narzuciłam na siebie mnóstwo aktywności związaną z pomocą: jako wolontariusz pracowałam w Urzędzie Marszałkowskim w centrum pomocy uchodźcom, prowadziłam (i nadal prowadzę) kurs polskiego dla uchodźców, zakwaterowałam u siebie dziewczynę z małym dzieckiem, organizowałam spotkania integracyjne, robiłam zbiórki. W działanie uciekałam od tego, co się dzieje na Ukrainie oraz od tego, co się dzieje u mnie w domu.

To wszystko znowu zakończyło się moją chorobą i musiałam zawiesić większość aktywności, które mogłam zawiesić i przyznać sobie, że wzięłam na siebie zdecydowanie za dużo. Że w moim marcu nie było żadnego spokoju i dbania o swój dobrostan. Uciekanie w działanie w żaden sposób nie rozwiążę mojej sytuacji związkowej.

A teraz po kolei.

Początek wiosny przyniósł duże zmiany w moim życiu. Wierzę, że są to zmiany na lepsze, ale, niestety, są bardzo ciężkie. Podjęłam decyzję o odejściu od swojego partnera. Już wkrótce powitam swoją trzydziestkę jako samotna matka z rocznym synkiem (już niedługo o tym, czy uważam to za największą porażkę w moim życiu). Znowu czeka mnie przeprowadzka, bo dopiero na początku lutego przeprowadziliśmy się do domu, który urządziłam dla naszego wspólnego życia. Kiedy skończę urlop macierzyński, a będzie to już za 2 miesiące, nie będę miała pracy, bo pracowałam zdalnie w firmie, która mieści się w Warszawie i raczej nie będę mogła kontynuować pracy zdalnej.

Cokolwiek by się nie działo w moim życiu, nawet jeżeli to są smutne i ciężkie wydarzenia, zawsze wychodzę z założenia, że mój świat, moja rzeczywistość, Bóg (jeżeli wierzysz w Niego) o mnie dba. Cokolwiek by się nie działo w moim życiu, koniec końcem wyjdzie na lepsze. Każde doświadczenie, w szczególności to najcięższe, jest cenną lekcją, która może pomóc stać się lepszym i bardziej szczęśliwym człowiekiem. Nauczką, która może pomóc lepiej poznać siebie, zgłębić swoją świadomość, a dzięki temu dokonywać w przyszłości lepszych wyborów życiowych.

To wszystko pozwała mi nie tkwić w rozpaczy nad swoim rozwalonym życiem, a wyciągnąć ważne wnioski z tego miesiąca.

Czy działanie jest najlepszym sposobem na stres?

Efektywne, zrównoważone działanie w miarę swoich możliwości i czasu owszem jest dobrą metodą na stres. Bo swoją uwagę, zamiast kierować na obawy, lęki, zmartwienia, kierujesz na działania. Czujesz, że dokładasz swoją cegiełkę w naprawianiu sytuacji. Zajmujesz się tym, na co masz wpływ, zamiast przejmować się tym, na co wpływu nie masz.

Ale przy takim działaniu trzeba uważać, aby takie działanie nie stało się sposobem na ucieczkę, tak jak to się stało u mnie. Niestety, w moim związku nie było dobrze, a ja uciekałam od tego problemu w działanie. Zamiast tego, żeby rozwiązać swój problem, rozwiązywałam mnóstwo problemów innych ludzi. Czy to sprawiło, że poczułam się lepiej? Nie, bo kosztowało mnie dużo energii, a wracając do domu z bólem sercu czułam, że jest źle i trzeba coś z tym zrobić, jakoś rozwiązać, podjąć jakąś decyzję, a nie miałam na to już siły i zasobów. Następnego dnia, zamiast tego, żeby coś z tym zrobić, znowu uciekałam na kolejne spotkania.

Czy pomaganie jest dobrym sposobem na poprawę samopoczucia?

Na początku marca pomaganie innym sprawiało mi tak dużo radości. Oczywiście, przeżywałam te trudne emocje i trudne sytuacje, w których okazali się ludzie, uciekające przed wojną, ale poczucie tego, że im pomogłam, że mam taką możliwość, podnosiła na duchu. Moim zdaniem, pomaganie też pozwała poczuć się silniejszym. Przestajesz się czuć zagubionym w świecie, gdzie dzieją się złe rzeczy, na które nie masz wpływu. Czujesz, że masz wpływ, że masz w sobie moc sprawiać, że życie kogoś staje się troszkę lepsze. To poczucie wpływu, tego, że możesz, że masz znaczenia, daje mocną tarczę przed przykrymi wydarzeniami w świecie.

Tak to działa, dopóki nie zaniedbasz dwóch ważnych zasad pomagania:

  • jeżeli sama potrzebujesz pomocy, pomóż przede wszystkim sobie
  • pomagaj zgodnie ze swoimi zasobami energetycznymi i czasowymi

Ja, niestety, złamałam obydwie. W sytuacji, gdzie stan mojego związku bardzo mi ciążył i potrzebował rozwiązania, całą swoją energię ładowałam w pomaganie innym. Oddawałam energię, pomagając, i traciłam energię, wracając do domu, zamiast tego, aby uzupełnić zasoby, co zazwyczaj się dzieje, kiedy wracamy do domu po całym dniu — odpoczywamy i się resetujemy. W mojej sytuacji nie było to możliwe, dlatego od razu złamałam drugą zasadę - pomagałam już przekraczając własne zasoby. Co doprowadziło do choroby i wypalenia.

Po raz kolejny upewniam się, jak ważnym narzędziem jest uważność. W tym, co się dzieje, że już przekroczyłam swoje zasoby energii, zorientowałam się po fakcie, kiedy rozłożyło mnie. Jak dużo mogłabym zyskać, gdybym była na tyle uważna do siebie i potrafiłam wcześniej zauważyć, że brakuje mi zasobów, że mocno ciąży mi sytuacja związkowa, że nie jest to już chwilowy kryzys. Teraz to wydaje się oczywiste, ale kiedy byłam cała pochłonięta działaniem, pomaganiem, nie byłam w stanie tego zauważyć. Czułam, że byłam zmęczona, ale mówiłam sobie, że to jest dlatego, że dużo działam. Trochę ratuję zdolność do autorefleksji, dzięki której wyciągam wnioski i analizuję, czemu doszło do takiej sytuacji. O ile bym wygrała, gdym mogła zapobiegać przed zaistnieniem sytuacji, niż wyciągać wnioski po fakcie.

Dlatego postanowiłam, że w kwietniu idę na kurs mindfulness, aby nauczyć się uważności. Jestem ciekawa, jak mi pójdzie. Stosujesz jakiś techniki uważności albo masz do czynienia z mindfulness? Daj mi koniecznie znać!

Co za dużo to niezdrowo.

Kiedy „leczysz” stres działaniem i w szczególności, kiedy jesteś osobą empatyczną, dosyć łatwo przesadzić. Wziąć na siebie za dużo.

Szczerze mówiąc, sama sobie się dziwię, że po tylu latach planowania i wyznaczania celów, prowadzenia własnych warsztatów z zarządzania sobą w czasie wciąż popełniam takie błędy.

Ogólnie dosyć łatwo wziąć na siebie za dużo kiedy:

- pojawia się pewna pula czasu wolnego (u mnie dziecko poszło do żłobka na cały dzień, zwolniło misie kilka dodatkowych godzin)

- nie mamy przejrzyście określonych priorytetów

- nie do końca zdajesz sobie sprawę ile masz aktywności, a jakim rzeczywiście czasem dysponujesz (jesteśmy skłonni zakładać że wykonanie pewnej czynności zajmie nam mniej czasu, niż rzeczywiście zajmuje)

Jak temu zapobiec? Zapraszam do osobnego wpisu, który pojawi się już w przyszłą środę. Zapisz się na newsletter, aby nie przegapić 😉

Takie to moje główne podsumowania marca-pomagajca.

Czym zajmę się w kwietniu? Cóż, kwiecień będzie nowym początkiem. Kończę 30 lat i rozpoczynam nowy swój osobisty rok. Kończę urlop macierzyński. Zamieszkam sama z synkiem. Będę szukać nowej pracy albo wymyślę coś innego. Ale też wiosna jest sama w sobie nowym początkiem, kiedy mamy chęci wprowadzić zmiany: zrobić nową fryzurę, wymienić zimową garderobę na wiosenną, rozpocząć nowy projekt.

Jeżeli też masz ochotę na zmiany, na nowe początki zapraszam ze mną w kwietniową odsłonę Prosto i Szczęśliwie, gdzie zajmiemy się:

  • trochę planowaniem i wyznaczaniem celów 😉
  • wypracowaniu strategii rozwoju zawodowego 😎
  • treningiem uważności
  • zarządzaniem zmianą

Jesteś ze mną? 🙂

Girl in a jacket

Tagi

Autor

Marina Vitovtova

Jestem blogerką, marketerem, mamą, miłośniczką rozwoju osobistego, aktywnego trybu życia i zarządzania sobą w czasie. Największe rzeczy osiąga się małymi kroczkami. Na tym blogu dzielę się swoimi małymi kroczkami prowadzącymi do szczęśliwszego i prostszego życia. Najlepsze decyzje to często są te najprostsze. Zapraszam do wspólnego tworzenia prostego grona szczęśliwych ludzi.

Komentarze

© 2022. Wszelkie prawa zastrzeżone
home