Elastyczne planowanie dla mam. Cele na miesiąc

Odkąd jesteś mamą, czujesz, że jesteś trochę "nieogarem"? Chciałabyś być bardziej zorganizowana, ale nie wiesz jak dostosować planowanie do swojego matczynego życia? Chcesz zacząć osiągać swoje cele i realizować własne pomysły, ale dzieci często wywracają twoje plany do góry nogami? Chcesz planować bez spiny i łączyć realizacje swoich celów z macierzyństwem? W takim razie dobrze trafiłaś! Zapraszam do planowania dla mam!

Ten wpis jest pierwszym z cyklu "Elastyczny plan dla mam". Zanim zaszłam w ciążę, organizowałam w Warszawie warsztaty z zarządzania sobą w czasie i planowania. Ale odkąd jestem mamą, odkryłam, że większość tych rad, które sama dawała oraz wskazówek, które piszą w książkach, są ciężkie do zastosowania. Wszystko zrobiło się elastyczne, dostosowane do dziecka. I jak tu coś planować? Rano wyznaczasz listę zadań na kolejny dzień, a dziecko nie śpi przez całą noc, budzisz się totalnie wymęczona, i jak tu realizować te zadania? Czujesz tylko frustracje i rozczarowanie. Daj znać czy też przez to przechodziłaś?
Dlatego powstało nowe podejście do planowania, dostosowane do naszego matczynego życia.

Celem elastycznego planowania dla mam jest nauczyć:

W ramach tego cyklu możesz korzystać z artykułów, lub dołączyć do spotkań online, które odbywają się co poniedziałek o 8:30 na grupie MAMA SUKCESU. Zapraszam 🙂

Pamiętaj, że po dołączeniu do grupy możesz obejrzeć nagranie na temat dzisiejszego wpisu oraz dołączyć na żywo do kolejnych spotkań co poniedziałek o 8:30.

Długo się zastanawiałam od czego zacząć i od jakiej strony się zabrać. Ponieważ budowanie systemu zarządzania sobą w czasie jest dosyć złożonym procesem.

Ale pomyślałam, że my jako mamy, mamy i tak dosyć dużo na głowie i powinniśmy zacząć od czegoś, co od razu da nam konkretne narzędzie i pomoże poukładać sprawy. A ponieważ mamy koniec miesiąca,a przed nami jest majówka, to myślę że jest to idealny moment aby zacząć od wyznaczania celów na miesiąc.

Zanim przystąpić do planowania miesiąca, najlepiej mieć określone swoje priorytety. Kilka najważniejszych rzeczy, na których chcesz się skupić w tym miesiącu. Może jest to zadbanie o swoją dietę i wdrożenie zmian w odżywianiu swojej rodziny? A może jest to powrót do formy? Albo odstawienie od piersi? Nie da się skupić na wszystkim i wszystkiego ogarnąć i w szczególności w naszym matczynym życiu. Potrzebujemy bardzo klarownie wyznaczać priorytety. Miesiąc jest na tyle wdzięcznym okresem, że pozwała mieć pewny dystans, a przy tym nie wymaga długoterminowego strategicznego planowania.


Jak wyznaczyć priorytety?

Dla mnie od wielu lat najlepszym narzędziem do przeanalizowania, w jakim miejscu obecnie jestem i co jest teraz najważniejsze, jest koło życia. To ćwiczenie polega na tym, że po kolei analizujesz najważniejsze obszary swojego życia i oceniasz, jak bardzo od 1 do 10 jesteś z tego obszaru usatysfakcjonowana. Po nadaniu takiej bardzo subiektywnej oceny (nie ma żadnej skali, dajesz ocenę, jak czujesz), zastanawiasz się nad tym, co możesz zrobić, aby polepszyć swoje zadowolenie tym obszarem. To ćwiczenie pomaga złapać dystans, popatrzeć na swoje życie z lotu ptaka i uświadomić sobie, na czym warto się skupić w najbliższym czasie.

Przygotowałam e-book, gdzie krok po kroku opisałam, jak można wykonać to ćwiczenie. Bardzo Cię zachęcam, abyś zainwestowała 1-2 godziny w wykonanie tego ćwiczenia. Poniżej możesz wypełnić formularz, aby pobrać e-book.


Jakstworzyć elastyczny plan na miesiąc? 5 prostych kroków.

  1. Najpierw sprawdź swój kalendarz i wypisz wszystkie zaplanowane spotkania, wydarzenia. Wszystko, co ma konkretną datę. Wiesz, na przykład, że czekają na mnie szczepienia lub wizyta u fizjoterapeuty lub organizacja urodzin dziecka lub co wtorek o 18 chciałabyś chodzić na trening. Wszystko zaznaczam w kalendarzu.
  2. Jeżeli nie masz jakieś swojej listy zadań, spisanych celów, to następnym krokiem jest wypisanie wszystkich zadań i celów, które chcesz zrealizować. Po prostu jedną listą bez zastanawiania się nad tym, jak  i co będziesz realizować. Wszystko, co chodzi Ci po głowie. Zazwyczaj to zajmuje trochę czasu. Najlepiej zacząć robić taką listę w telefonie. I w miarę tego, jak kolejne rzeczy będą przychodzić do głowy, uzupełniać tą listę. Dla mnie zawsze ten krok jest bardzo oczyszczającym. Nawet nie zauważasz, ile rzeczy trzymasz w głowie, skupiasz na tym uwagę. Kiedy przeniesiesz to wszystko na papier lub telefon, poczujesz wielką ulgę.
  3. Jak już mamy tą listę, wypisz sobie priorytety i wyznacz 1-3 cele na ten miesiąc. Chciałabym tu powiedzieć o różnicy celów i zadań, bo w praktyce nie zawsze to jest oczywiste. Cel określa rezultat końcowy. To jest określenie co chcemy mieć, osiągnąć, do czego dojść. Zadanie zawsze wychodzi od celu i jest środkiem jego realizacji. Na przykład, cel jest odstawić od piersi, a zadaniem jest porozmawiać z koleżanką, pójść na konsultacje laktacyjną i tak dalej.
  4. Teraz jak masz przed oczami priorytety, 1-3 cele na miesiąc, kalendarz z zaznaczonymi spotkaniami oraz ogólną listę zadań, wybierz z tej listy to, co wpisuję się w priorytety i jest realne do realizacji w tym miesiącu. Plany na miesiąc zapisuję w aplikacji Evernote. Korzystam z tabeli, w której wpisuje te zadania według kategorii: sprawy do załatwienia, zdrowie, rozwój, dziecko, finanse, praca, pozostałe - ewentualnie.
Moje aktualne cele na kwiecień. Screen z aplikacji Evernote

To są moje kategorie, które pasują do mojego życia i najlepiej, abyś wymyśliła swoje, według których będzie wygodnie Tobie te zadania podzielić. Te kategorię też są spójne z moimi priorytetami. Wpisuję do tych kategorii kilka rzeczy, staram się, żeby nie było więcej niż 4-5, na których mi najbardziej zależy. Mniej ważne zapisuję do kategorii  - ewentualnie. To co wpisałam do realizacji w tym miesiącu, wykreślam z ogólnej listy zadań i tą listę zostawiam. Jak coś  się pojawia, co wiem, że nie dam radę teraz zrealizować od razu, wpisuję do ogólnej listy zadań.

I tak na prawdę to tyle. Oczywiście, można jeszcze dużo pisać o tym, że cele powinny być zgodne z zasadą SMART, że powinny opierać się na wartościach i jeszcze wiele szczegółów, ale moim zdaniem, najważniejsze po prostu zacząć ogarniać te rzeczy, które masz na głowie. Nie zastanawiaj się długo, czy poprawnie zrobiłaś koło życia, czy poprawnie wyznaczyłaś priorytety, czy dobrze wybrałaś kategorie i tak dalej. Po prostu zrób tak, jak wychodzi. Na koniec miesiąca razem zrobimy podsumowania i wyciągniemy wnioski, co się sprawdziło dla Ciebie, a co nie. Czy ta ilość zadań była za duża lub za mała, czy te kategorię pasują do Ciebie czy nie. Tak naprawdę nie ma żadnego uniwersalnego podejścia do planowania, po prostu trzeba od czegoś zacząć i dopasowywać do siebie. Samo to, że usiadłaś i wypisałaś zadania lub wyznaczyłaś cele, już da Ci kierunkowskaz, który pomoże iść w potrzebnym kierunku. A to już bardzo dużo.

Pamiętaj, że jeżeli nie masz wyznaczonych swoich priorytetów, zaczynasz realizować czyjeś.

na pewno jest to cytat, tylko nie mam pojęcia czyj 🙈

W czym robić taki plan na miesiąc?

Wcześniej miałam papierowe kalendarze i zawsze spisywanie wszystkie plany na papierze. Odkąd jestem mamą, nie zawsze mam możliwość usiąść do plannera, ale zawsze mam przy sobie telefon. Do zapisywania celów używam Evernote. Jest tam dużo gotowych szablonów do wyznaczania celów, wybrałam jeden z tabelą, dopasowałam do siebie i korzystam. Zobacz, czy Tobie się sprawdzi.

Życzę prostego planowania i wiele satysfakcji z realizowania planów! Trzymam za Ciebie kciuki!

6 kroków, które pozwolą Ci wyjść z punktu zero

Wyobrażam sobie, że życie jest jak spirala. Zataczam koło i w pewnym momencie znowu okazuję się w punkcie zero. Znowu zaczynam coś od początku. Tylko jestem kilka poziomów wyżej. Mam nowe doświadczenia, umiejętności, wiedzę, możliwości, zasoby. Ale znowu zaczynam w pewnym sensie od zera.

Inaczej mówiąc, czasami każdy z nas trafia na rozdroże. I potrzebuje zrobić życiowy wybór, w jakim kierunku iść, jaką drogę obrać.

Właśnie w takim punkcie zero, na takim rozdrożu jestem. Znowu zaczynam od początku. Rozpadł mi się związek, straciłam pracę i potrzebuje wybrać, gdzie iść dalej. Przy tym mimo tego, że brzmi to bardzo smutnie, mam przekonanie, że są to zmiany na lepsze. Rozstaliśmy się w dobrych relacjach i w przekonaniu, że tak będzie lepiej dla całej trójki (przeczytaj, czy to, że zostałam samotną matką, jest moja największa porażka życiowa?). A to że nie mam pracy pozwała mi teraz pomyśleć o tym, jak zarabiać na tym, co naprawdę lubię.

I chcę z Tobą podzielić się moimi sposobami na dokonanie takich ważnych życiowych decyzji i wypracowanie strategii dalszego rozwoju.

Mam jeszcze trochę czasu na urlopie macierzyńskim. I jest to czas kiedy mogę spróbować rozpocząć coś swojego, sprawdzić czy będzie to przynosić mi  dochód oraz jak szybko będę mogła osiągnąć taki poziom, aby móc utrzymać siebie i syna i nie musieć szukać pracy na etacie. Widzę kilka możliwych ścieżek, każda ma swoje zalety i wady, swoje możliwości i ryzyka. Jak podjąć decyzję, gdzie iść?  Wspomnę jeszcze tylko, że myślenie strategiczne to naprawdę moja słaba strona.

  1. Uważam, że kiedy odbywają się duże zmiany w życiu, pierwszym krokiem jest zaakceptować je. Moje zmiany naprawdę nie są łatwe. Myślę, że nikomu nie uśmiecha się zostać samotną matką z rocznym synkiem bez pracy. Raczej nikt o czymś takim nie marzy i nie spodziewa się. Ale naprawdę jestem pogodzona z tą zmianą. Mam wewnętrzne przekonanie, że mój świat o mnie dba. Że cokolwiek by w moim życiu nie działo, dzieje się dla mojego dobra. Może brzmi to banalnie, ale naprawdę takie przekonanie jest moją tarczą na trudne sytuacje. Dzięki temu nie załamuję się, a z dobrym nastrojem patrzę w przyszłość. A ponieważ mam przekonanie, że mój świat o mnie dba, mam przekonanie że poradzę sobie i będzie dobrze. Każdą, wydawało by się, porażkę odbieram jak cenną lekturę. Wypracowałam takie podejście i mega mi się sprawdza. Polecam.
  2. Daj sobie czas. Jeżeli jesteś na rozdrożu, daj sobie czas zbadać każda możliwą opcje z otwartym umysłem. Zastanów się nawet nad tymi pomysłami, które na ten moment mogą wydawać się bardzo trudne w realizacji. Na przykład, rozważam otwarcie swojej kawiarni, bo od kilku lat mi się marzy. Mimo tego, że nie mam własnego kapitału lub doświadczenia. Ale jak podchodzisz z otwartym umysłem i sięgasz po rady do osób, które mogą się znać na sprawie, nawet niemożliwe może stać się możliwym.
  3. Wypisz wszystkie pomysły do tabeli Excel lub w formie mapy myśli. Wypisz jakie mają zalety, wady, możliwości, zagrożenia, możliwe zarobki. Napisz jakie widzisz pierwsze kroki. Podejmij te kroki, przejdź trochę dalej każdą ze ścieżek na tym rozdrożu, a potem wróć do punktu zera i przeanalizuj zdobytą informację. Daj sobie czas. Popatrz na to rozdroże z lotu ptaka. Nie myśl na razie o wszystkich szczegółach i działaniach które trzeba podjąć, aby zrealizować te pomysły.
  4. Sięgnij po radę! Na pewno, jeżeli się zastanowisz masz wokół siebie osoby, które szanujesz, które osiągnęły to, co Ty byś chciała osiągnąć. Osoby, od których mogłabyś się nauczyć, które już są gdzieś dalej na tej spirali życiowej. Opisz im swoją sytuację, poproś o radę. Zaznacz, oczywiście, że nie jest to na zasadzie przerzucania odpowiedzialności. Decyzję podejmujesz tylko Ty. Ale spojrzenie z boku kogoś, kogo szanujesz i kto Ciebie zna jest bardzo pomocne. Zawsze kiedy jestem na dużym rozdrożu życiowym sięgam po takie rady i żadnego razu nie zawiodłam się. Czasami nawet to, że usiądziesz i opiszesz swoją sytuację, już rozjaśni wiele dla samej siebie.
  5. Nie staw wszystkiego na jedną kartę. Zawsze warto mieć plan B i mieć szansę na popełnienie błędu. Zawsze kiedy nadajemy czemuś zbyt duże znaczenie, kiedy mega nam na czymś zależy, bardzo ciężko to zrealizować. Gdybyś miała przejść przez powalone drzewo, które leży sobie na ziemi, zrobiłabyś to bez problemu. Ale gdybyś to samo miała zrobić, ale drzewo już leżało nad przepaścią, na pewno miałabyś duży problem. Tak samo jest kiedy nadajemy bardzo dużą wagę projektu, który chcemy zrealizować. Oczywiście, determinacja i chęć realizacji jest bardzo ważna. Ale ma też być szansa na porażkę, na popełnienie błędu, na zmianę kierunku. Zawsze warto mieć zabezpieczenie w postaci planu B.
  6. Jak już wybrałaś drogę, to teraz jest czas na wyznaczenie konkretnych celów i planowanie. O tym już w kolejnym wpisie.

Oprócz tego bardzo mi się sprawdziła pomoc coacha. Po raz pierwszy sięgnęłam po tego rodzaju współpracę. Byłam trochę sceptycznie nastawiona. Zrobiłam to raczej aby mieć pewność, że wykorzystałam wszystkie zasoby, aby podjęć dobrą decyzję. Przyszłam na sesje w zasadzie już z wybraną ścieżką, ale nie byłam do końca przekonana. Miałam obawy, wątpliwości, które zabierały mi energię i przeszkadzały skoncentrować się na działaniu. Podczas sesji upewniłam się, że właśnie to chcę robić, że to jest najlepsza decyzja, pozbyłam się wątpliwości i obaw. Skończyłam w pełnej gotowości i chęci do działania. Byłam bardzo miłe zaskoczona. Jeżeli jesteś w podobnej sytuacji i zastanawiasz się nad taką współpracą, mogę Ci z całego serca polecieć coacha, z którym współpracowałam. Odezwij się do mnie.

Czy dokonywałaś jakiś wyborów życiowych ostatnio? Jak podejmowałaś decyzję?

Jestem samotną matką. Czy jest to największa porażka życiowa?

Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Po trzech miesiącach związku. U nas wszystko odbywało się szybko: szybko zakochaliśmy się, szybko zaczęliśmy mieszkać razem, szybko powiedzieliśmy sobie "kocham Cię", szybko zaszliśmy w ciąże. Byłam przekonana, że jest to moje przeznaczenie. Sam los mnie prowadził. Ale też było dużo kłótni. Nie znaliśmy się dobrze, docieraliśmy się. 

Pamiętam, że po kolejnej kłótni wyszłam sama na spacer, padał deszcz, płakałam razem z niebem. Wtedy dałam sobie obietnice, że dołożę wszelkich starań, żeby moje dziecko miało pełną rodzinę. Powiedziałam sobie, że nie będzie miało jak mama, nie będzie musiało borykać się z traumami z dzieciństwa, które są prawie nieuniknione przy wychowaniu w niepełnej rodzinie. Poszłam na terapię, zaczęłam pracować nad związkiem, czytać książki o relacjach, zaciągnęłam partnera na terapię…

Od tamtego momentu minęło już prawie dwa lata. Mój synek kilka dni temu skończył roczek. A ja w tym tygodniu powitam swoją trzydziestkę jako samotna matka.

Myślałam, że cyfra 30 absolutnie mnie nie wzruszy, ale wzrusza i to mocno. Przeraża mnie jak mocne są wzorce, które wchłaniamy od swojej rodziny i jak ciężko od nich uwolnić się.

Moja mama rozstała się z moim ojcem kiedy miałam dwa latka. Rozstajemy się z partnerem, kiedy mój synek ma rok. Przy tym robiłam wszystko, aby temu zapobiec i nie powtórzyć sytuacji mojej mamy, a jednak to się stało.

Czy bycie samotną matką jest porażką życiową?

Przyznam się, że mojej głowie pojęcie „szczęśliwa spełniona kobieta, która osiągnęła życiowy sukces” bardzo mocno wiązy się z rodziną, która ta kobieta ma. Wcześniej jeżeli poznawałam jakąś kobietę, powiedzmy na konferencji, dowiadywałam się, że ona odniosła sukces w biznesie, ale nie ma rodziny, to od razu podświadomie nawieszam na nią pewną etykietę, że jednak nie wszystko u niej w życiu jest dobrze. Tak, odniosła sukces w biznesie, ale na pewno dlatego, że próbuje zrekompensować brak rodziny.

No i proszę. Sama jestem na miejscu tych kobiet (tylko że jeszcze nie odniosłam sukcesu w biznesie), na które nawieszam kiedyś etykiety. Może jest to jeden z powodów, czemu okazałam się w takiej sytuacji życiowej?

Kiedy odeszłam od partnera poczułam się właśnie takim nieudacznikiem. Było mi wstyd za to, że jestem samotną matką. Kiedy odwiedzałam swoich przyjaciół, które mają pełne szczęśliwe rodziny, czułam się źle, nieswojo, wstydziłam się.

A potem tak sobie pomyślałam, że prawdziwą porażką było by zostać w związku, który jest toksyczny. Kiedy jestem przekonana, że mimo wszelkich moich starań, terapii osobistej, wspólnej i pracy nad związkiem, nie uda nam się zbudować takiego związku, gdzie będziemy szczęśliwi, gdzie będę czuć się szanowana i kochana. Związku, który będzie napełniać nas energią, który będzie synergetyczny. Kiedy, jestem przekonana, że mamy absolutnie różne wyobrażenia, jak powinna wyglądać rodzina i mimo wszelkich starań nie uda nam się spotkać nawet po środku. A jeżeli dołączę do wizji partnera, jak powinna wyglądać rodzina, będę nieszczęśliwa i nie będę spełniać swoje potrzeby, które, jak jestem przekonana, powinny być spełnione w związku (bliskości, miłości, budowania wspólnego życia).

I czy naprawdę chcę, żeby moje dziecko chłonęło schematy toksycznego związku, gdzie żaden z rodziców nie jest do końca szczęśliwy ze sobą? Moje babcia z dziadkiem przeżyli wiele lat ze sobą w toksycznym związku. Tak, oni nauczyli się żyć ze sobą i nawet kochali siebie w pewien sposób, ale było też dużo bólu, trudnych emocji i łez. I naprawdę potrzebowałam dużo czasu, doświadczenia, edukacji, refleksji aby dość do tego, jak powinien w moim mniemaniu wyglądać dobry, wartościowy związek. Czy ja chcę żeby moje dziecko musiało iść taką drogą?

To co w takim razie jest porażką? Odejście teraz, kiedy możemy zachować dobre przyjacielskie relacje, kiedy jeszcze nie mamy aż tak dużo żalu do siebie? Czy pozostanie w związku, który nie daje spełnienia, bo tak jest wygodniej, w pewnym sensie łatwiej, bezpieczniej?

Doszłam do wniosku, że mam wewnętrzne przekonanie, że podjęłam najlepszą decyzję dla całej naszej trójki. Dla naszego syna też. Nie zabieram mu ojca. Robię wszystko, żeby nie żywić do niego żalu, urazy, negatywnych emocji, a doceniać za to, że dzięki niemu mam najlepszego syna na świecie. Doceniać, że jest dobrą osobą, 2 lata temu wybrałam go na swojego partnera. Czy mogłam wybrać złą osobę? No nie. Po prostu nie udało nam się stworzyć związek, ale nadal możemy dołożyć wszelkich starań aby utrzymać dobre relacji i być dobrymi rodzicami.

Możesz mnie zapytać, skąd mam takie przekonanie?

Bo jestem świadoma swoich wartości i postępuję zgodnie z nimi. Jestem przekonana, że właśnie bycie świadomym swoich wartości, jest jedna z najważniejszy rzeczy, która pozwała podejmować świadome decyzje życiowe. Jeżeli nie wyznaczałaś (-łeś) jeszcze swoje wartości, bardzo do tego zachęcam. Możesz skorzystać z mojego darmowego e-booka. Wystarczy, że podasz swój e-mail, a materiał będzie czekał na Ciebie w Twojej skrzynce mailowej.

Doszłam do wniosku, że samotne matki to są bardzo odważne kobiety, które wybierają swobodne, niezależne życie zgodnie ze swoimi wartościami. I powiem głośno, że jestem z siebie cholernie dumna, że mam odwagę i moc podjąć taką decyzję. Która każdemu z nas, jestem przekonana, daje prawo na lepsze życie, szczęśliwy związek. A szczęśliwa mama, to jest szczęśliwe dziecko.

Także na pewno nie uważam odejście od partnera i pozostanie samotną matką swoją porażką życiową. Bardzo dużo dał mi ten związek i też dużo dałam swojemu partnerowi, a najważniejsze, że mamy wspaniałe dziecko. Nadal jeszcze walczę z poczuciem, że jestem nieudacznikiem, bo przekonania są głęboko zakorzenione. Przy najmniej mimo tego że jeszcze tak się czuję, rozumie, że tak nie jest.

Jeżeli czytając to jesteś w trudnej życiowej sytuacji, dokonuj wyboru odważnie, wybierając lepszą przeszłość dla siebie i dziecka. Wszystko się ułoży i wszystko się uda. I mam nadzieję, że zostaniesz ze mną, aby za jakiś czas przeczytać że rzeczywiście tak się stało.

Przytulam mocno. Wszystko będzie prosto i szczęśliwie.

Czy działanie jest pigułką na stres, a pomaganie - na dobre samopoczucie?

W marcu chciałam zadbać o spokój. O to, aby mimo tego, co się dzieje na mojej ojczyźnie zadbać o siebie, aby móc działać, pomagać, tworzyć bezpieczny świat dla mojego dziecka.

Dzieliłam się z Tobą rytuałami, które pozwalają dobrze rozpocząć dzień, metodami na zachowanie spokoju i równowagi, sposobami na uzupełnienie energii.

Tymczasem, wstyd mi się przyznać, ale sama nic z tego nie robiłam. Narzuciłam na siebie mnóstwo aktywności związaną z pomocą: jako wolontariusz pracowałam w Urzędzie Marszałkowskim w centrum pomocy uchodźcom, prowadziłam (i nadal prowadzę) kurs polskiego dla uchodźców, zakwaterowałam u siebie dziewczynę z małym dzieckiem, organizowałam spotkania integracyjne, robiłam zbiórki. W działanie uciekałam od tego, co się dzieje na Ukrainie oraz od tego, co się dzieje u mnie w domu.

To wszystko znowu zakończyło się moją chorobą i musiałam zawiesić większość aktywności, które mogłam zawiesić i przyznać sobie, że wzięłam na siebie zdecydowanie za dużo. Że w moim marcu nie było żadnego spokoju i dbania o swój dobrostan. Uciekanie w działanie w żaden sposób nie rozwiążę mojej sytuacji związkowej.

A teraz po kolei.

Początek wiosny przyniósł duże zmiany w moim życiu. Wierzę, że są to zmiany na lepsze, ale, niestety, są bardzo ciężkie. Podjęłam decyzję o odejściu od swojego partnera. Już wkrótce powitam swoją trzydziestkę jako samotna matka z rocznym synkiem (już niedługo o tym, czy uważam to za największą porażkę w moim życiu). Znowu czeka mnie przeprowadzka, bo dopiero na początku lutego przeprowadziliśmy się do domu, który urządziłam dla naszego wspólnego życia. Kiedy skończę urlop macierzyński, a będzie to już za 2 miesiące, nie będę miała pracy, bo pracowałam zdalnie w firmie, która mieści się w Warszawie i raczej nie będę mogła kontynuować pracy zdalnej.

Cokolwiek by się nie działo w moim życiu, nawet jeżeli to są smutne i ciężkie wydarzenia, zawsze wychodzę z założenia, że mój świat, moja rzeczywistość, Bóg (jeżeli wierzysz w Niego) o mnie dba. Cokolwiek by się nie działo w moim życiu, koniec końcem wyjdzie na lepsze. Każde doświadczenie, w szczególności to najcięższe, jest cenną lekcją, która może pomóc stać się lepszym i bardziej szczęśliwym człowiekiem. Nauczką, która może pomóc lepiej poznać siebie, zgłębić swoją świadomość, a dzięki temu dokonywać w przyszłości lepszych wyborów życiowych.

To wszystko pozwała mi nie tkwić w rozpaczy nad swoim rozwalonym życiem, a wyciągnąć ważne wnioski z tego miesiąca.

Czy działanie jest najlepszym sposobem na stres?

Efektywne, zrównoważone działanie w miarę swoich możliwości i czasu owszem jest dobrą metodą na stres. Bo swoją uwagę, zamiast kierować na obawy, lęki, zmartwienia, kierujesz na działania. Czujesz, że dokładasz swoją cegiełkę w naprawianiu sytuacji. Zajmujesz się tym, na co masz wpływ, zamiast przejmować się tym, na co wpływu nie masz.

Ale przy takim działaniu trzeba uważać, aby takie działanie nie stało się sposobem na ucieczkę, tak jak to się stało u mnie. Niestety, w moim związku nie było dobrze, a ja uciekałam od tego problemu w działanie. Zamiast tego, żeby rozwiązać swój problem, rozwiązywałam mnóstwo problemów innych ludzi. Czy to sprawiło, że poczułam się lepiej? Nie, bo kosztowało mnie dużo energii, a wracając do domu z bólem sercu czułam, że jest źle i trzeba coś z tym zrobić, jakoś rozwiązać, podjąć jakąś decyzję, a nie miałam na to już siły i zasobów. Następnego dnia, zamiast tego, żeby coś z tym zrobić, znowu uciekałam na kolejne spotkania.

Czy pomaganie jest dobrym sposobem na poprawę samopoczucia?

Na początku marca pomaganie innym sprawiało mi tak dużo radości. Oczywiście, przeżywałam te trudne emocje i trudne sytuacje, w których okazali się ludzie, uciekające przed wojną, ale poczucie tego, że im pomogłam, że mam taką możliwość, podnosiła na duchu. Moim zdaniem, pomaganie też pozwała poczuć się silniejszym. Przestajesz się czuć zagubionym w świecie, gdzie dzieją się złe rzeczy, na które nie masz wpływu. Czujesz, że masz wpływ, że masz w sobie moc sprawiać, że życie kogoś staje się troszkę lepsze. To poczucie wpływu, tego, że możesz, że masz znaczenia, daje mocną tarczę przed przykrymi wydarzeniami w świecie.

Tak to działa, dopóki nie zaniedbasz dwóch ważnych zasad pomagania:

Ja, niestety, złamałam obydwie. W sytuacji, gdzie stan mojego związku bardzo mi ciążył i potrzebował rozwiązania, całą swoją energię ładowałam w pomaganie innym. Oddawałam energię, pomagając, i traciłam energię, wracając do domu, zamiast tego, aby uzupełnić zasoby, co zazwyczaj się dzieje, kiedy wracamy do domu po całym dniu — odpoczywamy i się resetujemy. W mojej sytuacji nie było to możliwe, dlatego od razu złamałam drugą zasadę - pomagałam już przekraczając własne zasoby. Co doprowadziło do choroby i wypalenia.

Po raz kolejny upewniam się, jak ważnym narzędziem jest uważność. W tym, co się dzieje, że już przekroczyłam swoje zasoby energii, zorientowałam się po fakcie, kiedy rozłożyło mnie. Jak dużo mogłabym zyskać, gdybym była na tyle uważna do siebie i potrafiłam wcześniej zauważyć, że brakuje mi zasobów, że mocno ciąży mi sytuacja związkowa, że nie jest to już chwilowy kryzys. Teraz to wydaje się oczywiste, ale kiedy byłam cała pochłonięta działaniem, pomaganiem, nie byłam w stanie tego zauważyć. Czułam, że byłam zmęczona, ale mówiłam sobie, że to jest dlatego, że dużo działam. Trochę ratuję zdolność do autorefleksji, dzięki której wyciągam wnioski i analizuję, czemu doszło do takiej sytuacji. O ile bym wygrała, gdym mogła zapobiegać przed zaistnieniem sytuacji, niż wyciągać wnioski po fakcie.

Dlatego postanowiłam, że w kwietniu idę na kurs mindfulness, aby nauczyć się uważności. Jestem ciekawa, jak mi pójdzie. Stosujesz jakiś techniki uważności albo masz do czynienia z mindfulness? Daj mi koniecznie znać!

Co za dużo to niezdrowo.

Kiedy „leczysz” stres działaniem i w szczególności, kiedy jesteś osobą empatyczną, dosyć łatwo przesadzić. Wziąć na siebie za dużo.

Szczerze mówiąc, sama sobie się dziwię, że po tylu latach planowania i wyznaczania celów, prowadzenia własnych warsztatów z zarządzania sobą w czasie wciąż popełniam takie błędy.

Ogólnie dosyć łatwo wziąć na siebie za dużo kiedy:

- pojawia się pewna pula czasu wolnego (u mnie dziecko poszło do żłobka na cały dzień, zwolniło misie kilka dodatkowych godzin)

- nie mamy przejrzyście określonych priorytetów

- nie do końca zdajesz sobie sprawę ile masz aktywności, a jakim rzeczywiście czasem dysponujesz (jesteśmy skłonni zakładać że wykonanie pewnej czynności zajmie nam mniej czasu, niż rzeczywiście zajmuje)

Jak temu zapobiec? Zapraszam do osobnego wpisu, który pojawi się już w przyszłą środę. Zapisz się na newsletter, aby nie przegapić 😉

Takie to moje główne podsumowania marca-pomagajca.

Czym zajmę się w kwietniu? Cóż, kwiecień będzie nowym początkiem. Kończę 30 lat i rozpoczynam nowy swój osobisty rok. Kończę urlop macierzyński. Zamieszkam sama z synkiem. Będę szukać nowej pracy albo wymyślę coś innego. Ale też wiosna jest sama w sobie nowym początkiem, kiedy mamy chęci wprowadzić zmiany: zrobić nową fryzurę, wymienić zimową garderobę na wiosenną, rozpocząć nowy projekt.

Jeżeli też masz ochotę na zmiany, na nowe początki zapraszam ze mną w kwietniową odsłonę Prosto i Szczęśliwie, gdzie zajmiemy się:

Jesteś ze mną? 🙂

Masz poczucie winy? Czy masz teraz prawo na zabawę i odpoczynek?

Już kilkanaście dni żyjemy w strasznej rzeczywistości, gdzie słowo „wojna” jest czymś realnym i namacalnym. Po chwili paraliżu i niedowierzania w to, co się dzieje, rzuciliśmy się do pomocy. Są organizowane zbiórki, transporty, kwatery dla uchodźców. Wielu z nas wzięło na siebie dodatkowe obowiązki, żeby pomóc Ukrainie. Ale wojna, niestety, trwa. Przychodzi zmęczenie. I wiele osób ma potrzebę odpoczynku. Mają jednak poczucie winy i wstydu za to, że idą do teatru lub restauracji, kiedy bardzo blisko ludzie po 5 dni stoją z małymi dziećmi w kolejkach lub siedzą kolejne doby w piwnicach, żeby przetrwać bombardowanie.

Czy w takiej sytuacji mam prawo do rozrywki? Czy mogę iść na koncert i nie mieć wyrzutów sumienia?

Takie pytania słyszę od wielu z Was.

Ja sobie myślę tak. Mój sposób na to, aby poradzić sobie z tą sytuacją, z lękiem o bliskich, o ojczyznę, o to, aby ta wojna nie poszła dalej, jest działanie. Pomagam tyle, ile jestem w stanie. I więcej możliwości, aby pomóc i działać, mam wtedy, kiedy jestem w dobrym stanie psychicznym. Raczej nikomu nie pomogę, jeżeli popadnę w depresję. Raczej nie wesprę mojej mamy, która tam została. Raczej nie będę miała zasobów, aby pomagać.

Także w tej sytuacji myślę, że nawet warto zadbać też o siebie i swój dobrostan i poświęcić czas na odpoczynek oraz poprawę swojego humoru. Te osoby, które przyjeżdżają tu z Ukrainy, bardziej potrzebują kogoś, kto jest się w stanie podzielić z nimi energią i wesprzeć na duchu. A na to trzeba mieć zasoby.

Druga sprawa jest taka, że poświęcając czas na zabawę i relaks, wspieramy też branżę rekreacyjną, czyli wspomagamy naszą gospodarkę, która i tak mocno dostała podczas pandemii. A czym mocniejszą będziemy mieli gospodarkę, tym więcej możliwości zyskamy, aby pomóc.

Także myślę, że na pewno nie jest rozwiązaniem rezygnacja z paznokci, wizyt do fryzjera, wyjść na koncert lub do teatru. Jeżeli czujesz mocny zgrzyt, to zrób coś innego, ale zadbaj też o siebie, o swój dobrostan i poziom energii.

Zajrzyj do mojej listy rzeczy, które dodają energii. Może akurat znajdziesz coś dla siebie.

I korzystając z okazji, chcę podziękować wszystkim Polakom. Macie ogromne serca. Jestem pełna podziwu, że przyjmujecie osoby z Ukrainy, że tak pomagacie i wspieracie. Moje serce pęka z dumy z powodu kraju, w którym odnalazłam swój dom i stworzyłam swoją rodzinę.

Trzymaj się ciepło i dbaj o siebie.

Jeżeli mogę Ci jakkolwiek pomóc, napisz mi na Facebooku lub mailowo Jestem tu dla Ciebie!

Spokojny marzec

24 lutego obudził mnie przed 6 telefon od mamy, która mieszka w Kijowie. Ona właśnie mi powiedziała, że zaczęła się wojna. I cały świat wywrócił się do góry nogami.

Przez parę pierwszych dni chyba nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje, i byłam sparaliżowana. Potem włączyłam się do działania i zaczęłam pomagać.

W obliczu tego, co się dzieje, myślałam o tym, czy ten mój cały projekt, blog ma jakiś sens. Czy to w ogóle jest ważne?

A potem widziałam coraz bardziej zmęczenie na twarzach ludzi. Sama czułam cały czas stres i napięcie. A w tej rzeczywistości przecież również trzeba się odnaleźć. Trzeba dalej tworzyć bezpieczny i szczęśliwy świat dla swoich dzieci. Poza tym istnieją nadal zwykle obowiązki i praca.

I pomyślałam, że za pomocą bloga też mogę pomóc. Tobie i sobie. Szukając sposobów, jak można zadbać w całej tej sytuacji o swój dobrostan i spokój, aby móc skutecznie działać i pomagać.

Jeżeli czujesz wstyd przez to, że wracasz do normalnego życia lub chcesz wyjść na koncert albo pojechać na wycieczkę, sprawdź ten wpis.

Zobacz moje 10 sposób na zadbanie o swój spokój i dobrostan w obliczu wojny.

A tu opublikowałam mój magiczny rytuał, który pomagał mi wrócić do dobrostanu w najtrudniejszych momentach mojego życia.

Czasami potrzebnych jest tylko 5 minut, aby napełnić się pozytywną energią. Sprawdź mój magiczny poranny rytuał.

Tutaj się dzielę swoimi pomysłami, jak możesz zadbać o swoją energię. Który przemawia do Ciebie najbardziej?

Jeżeli mogę Ci pomóc w tych trudnych czasach, daj znać! Napisz na Facebooku lub skontaktuj się mailowo. Jestem tu dla Ciebie.

Jak zadbać o siebie? Rzeczy, które dodają energii

Czy masz tak, że czasami kiedy masz gorszy dzień, dalej próbujesz funkcjonować normalnie? Zrobić to, co było na dziś zaplanowane? Wykonywać zwykłe obowiązki? Mimo tego, że nie masz na to energii?

Ja niestety tak mam. I prowadzi to do tego, że czuję się wyczerpana i nieszczęśliwa. Łatwo wtedy dochodzi do kłótni z partnerem. I koniec końców później potrzebuję więcej czasu na regenerację.

Dlatego staram się złamać ten swój schemat. Uważam go za szkodliwy dla mojego zdrowia psychicznego. Kiedy mam gorszy dzień, w miarę możliwości próbuję zadbać o to, aby mieć tej energii więcej.

Właśnie z tego powodu zaczęłam tworzyć listę rzeczy, które mi tej energii dodają. Wydaje się to oczywiste, ale zauważyłam, że kiedy źle się czuję, to nie zawsze wiem, jak zadbać o siebie.  Często wówczas nie mogę się zatrzymać i lecę dalej z tym, co miałam do zrobienia.

Pracuję nad tym, aby w takich momentach potrafić się zatrzymać, nie zwracać uwagi na nieposprzątane mieszkanie i porozrzucane rzeczy, a zrobić jedną z poniżej wymienionych.

Zachęcam Cię serdecznie do tworzenia swojej własnej listy. Konsekwentnie ją uzupełniaj.

Będzie mi miło jeżeli podzielisz się, co dodaje Tobie energii 🙂