Czy esencjonalizm jest drogą do prostoty i szczęścia?

Minął kolejny miesiąc, tym razem pod hasłem esencjonalizmu. Przez miesiąc się zastanawiałam, czemu tak trudno wyłonić to, co najważniejsze. Szukałam sposobów na wdrożenie esencjonalizmu w życie oraz zastanawiałam się, czym właściwie jest, a czym nie jest esencjonalizm.

Co wniosła do mojego życia filozofia esencjonalizmu?

Esencjonalne prowadzenie bloga

Od pół roku prowadzę bloga i w tym czasie próbowałam ogarnąć wszystko: pisać artykuły, rozwijać media społecznościowe, tworzyć produkty, prowadzić live'y i jeszcze szereg innych działań. Czy po pół roku tak intensywnego wysiłku czułam dumę z osiągniętych wyników?

Odwrotnie! Byłam zmęczona i rozczarowana, bo wydawało mi się, że nie poruszam się do przodu w żadnym kierunku.

Zastosowałam esencjonalne podejście i podczas strategicznego planowania półrocza wyznaczyłam tylko jeden obszar, na którym chcę się skupić.

Co się stało? Poczułam wielką ulgę i spokój. Spadło mi z barków poczuciem przetłoczenia oraz wrażenie, że wszystkie moje wysiłki trafiają do próżni. Jasno wiedziałam, co chcę osiągnąć oraz w jaki sposób, a z reszty działań zrezygnowałam. Działam w ten sposób tylko przez miesiąc, a już w wybranym obszarze widzę większe wyniki, niż dotąd!

Zmiana filtru

Zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy to, na co poświęcam czas, jest esencjonalne? Czy powinnam to zrobić, czy mogę sobie odpuścić? Jaki cel to działanie powinno pomóc mi osiągnąć?

Przepuszczanie tego, co robię, przez taki filtr pozwała mi rzadziej wpadać w wir robienia rzeczy. Czuję, że robię mniej, z większym spokojem oraz z mniejszym poczuciem przetłoczenia. Mam większą świadomość, po co coś robię. Nie zabieram się bez namysłu za nowe rzeczy.

Niepewne „tak” oznacza „nie”

To jest jedna z zasad esencjonalizmu, która polega na wypracowaniu kryteriów przy podejmowaniu decyzji. Na przykład, mam propozycje współpracy. Jest to ciekawa oferta, która na pewno może dać mi korzyści. Ale nie do końca się wpisuje w moje priorytety. Jestem pewna na 70%, że warto przyjąć ofertę. Esencjonalista w takim przypadku zrezygnuje z propozycji.

Jeżeli mam kupione bilety na konferencje, ale nie do końca jestem pewna, że ona mi się przyda, to według esencjonalizmu powinna zrezygnować.

Nie we wszystkim udało mi się wprowadzić takie podejście, ale takie myślenie pomaga podejmować decyzje i potem się nie zastanawiać czy dobrą decyzję podjęłam. Miałam wątpliwości, rezygnuję i szukam takiej możliwości, którą będę czuć i w której będę pewna.

Pogodzenie się z tym, że nie będzie tak szybko, jak chciałam

Droga esencjonalisty wydaje się być wolniejszą. Godzisz się, z tym że nie da się wszystkiego na raz i z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować.

Ale myślę, że w rezultacie jest szybsza, ponieważ idąc od razu we wszystkich kierunkach łatwo się wypalić, zrezygnować, zaburzyć równowagę życiową. Już podejmowałam kilka razy próbę prowadzenia bloga i udało mi dojść tak daleko tylko wtedy, kiedy pogodziłam się z tym, że nie będę od razu na tym zarabiać, nie pojawi mi się z marszu 100 osób na liście mailowej oraz 1000 obserwujących na Instagramie.

Droga esencjonalisty dla mnie jest jak powolne budowanie schodków. Najpierw budujesz jeden schodek, wchodzisz na niego, upewniasz się, że stoisz stabilnie i dobrze się czujesz, że jest to schodek w dobrym kierunku. Dopiero potem zabierasz się za kolejny. Nie próbujesz przeskoczyć parę schodków na raz.

Zajętość nie jest miarą ważności

Zdarzało CI się chwalić tym, ile spraw masz na głowie? Zdarzyło Ci się czuć nieswojo, kiedy nie masz zadań na swojej liście? To witaj w klubie. Jest to mój duży problem. Lubię być zajęta i nie umiem odpoczywać. Dlatego teraz jak tata wziął synka, piszę ten artykuł, a nie odpoczywam z książką na kanapie.

Wdrażanie filozofij esencjonalizmu jest pigułką na tę przypadłość. Kiedy mam długą listę zadań wiem, że słabo sobie poradziłam z planowaniem i wyznaczaniem priorytetów. Powinnam się cofnąć o krok do tyłu. Zaczynam czuć dumę, kiedy udaję mi się zorganizować w taki sposób, żeby mieć wolne popołudnie albo kompletnie swobodną niedzielę.

Synergia

Esencjonalizm stał się pięknym domknięciem półrocza, łącząc w jedną całość tematy, które poruszałam w poprzednie miesiące.
Rok się zaczął od minimalizmu i dążenia do tego, aby posiadać tylko esencjonalne rzeczy. Minimalizm według mnie jest odsłoną esencjonalizmu tylko w świecie rzeczy materialnych.

Potem była uważność, dzięki której uczysz się słyszeć siebie i doceniać czas spędzony tylko ze sobą. Uważność jest niezbędnym elementem esencjonalizmu.

Odpuszczanie, które było tematem czerwca, również jest cenną i ważną umiejętnością esencjonalisty. Nie da się wybierać najważniejsze rzeczy bez eliminacji i pogodzenia z tym, że nie zrealizujesz wszystkich pomysłów i nie weźmiesz udziału we wszystkich projektach. I na końcu jest esencjonalizm, który piękną klamrą łączy to wszystko w całość.

Gorąco polecam książkę Esencjonalista, która krok po kroku prowadzi do tego, aby wdrożyć tę filozofię w życie.

Co dalej?

Esencjonalizm uczy jak robić mniej, ale lepiej. Uczy jak uwolnić czas na odpoczynek i ładowanie baterii. W ostatnim miesiącu wakacji chce zająć się tematem odpoczynku.

Tak jak pisałam wyżej, jest to dla mnie ogromne wyzwanie. Jest mi trudno po prostu usiąść i odpocząć. W wolnej chwili często sięgam po listę zadań i zastanawiam się, co mogę w tym czasie zrobić. Czasami nawet mam poczucie winy, ze odpoczywam zamiast być efektywną i produktywną. Postaram się zmienić to w sierpniu.

Czy odpoczynek wniesie więcej prostoty i szczęścia do życia?
Jak myślisz? Będę to badać w sierpniu.

Droga esencjonalisty: 3 proste kroki

W poprzednim artykule pisałam o tym, czemu tak trudno w dzisiejszych czasach wyłonić to, co najważniejsze. Często głosy z zewnątrz bądź to hasła marketingowe czy rady ekspertów, zagłuszają nasz wewnętrzny głos. Rzadko mamy chwilę, aby spokojnie posiedzieć w ciszy i po prosty pomyśleć. Dlatego tak łatwo zgubić się w tym oceanie informacji, rzeczy do zrobienia, celów do osiągnięcia, przedmiotów do posiadania i mieć problem, aby wyznaczyć priorytety. I jakie jest rozwiązanie?

Zostań esencjonalistą!

Co oznacza być esencjonalistą?

Esencjonalista jest badaczem, słuchaczem i obserwatorem. On jest otwarty na wszelki możliwości, ale nie łapie się za nie, a tylko daje sobie czas na spokojnie przemyśleć, przepuścić przez filtr swoich wartości i celów i wybrać tą, która, jego zdaniem, da najwięcej korzyści. Zanim zabrać się za działanie, zastawiania się, jaki efekt chce uzyskać i po co to robi. Jest świadom, dokąd idzie i szuka najprostszej drogi. Dąży do tego, aby robić mniej, ale lepiej. Jest mistrzem eliminacji oraz mówienia „nie".

Esencjonalizm dla mnie jest filozofią, sposobem myślenia, dążeniem do prostoty. To jest szukaniem tego, co jest esencjonalne. Czyli takich rzeczy oraz działań, które najlepiej spełnią swoją funkcję lub dadzą najlepszy rezultat z najmniejszą zatratą energii i czasu.

Esencjonalistą można być w działaniach, wyznaczając priorytety i dążąc do tego, aby robić mniej, ale lepiej.

Ale można też być w swoim otoczeniu, dążąc do tego, aby kupować mniej i posiadać tylko rzeczy esencjonalne. Więcej o tym możesz poczytać w styczniowej odsłonie projektu Prosto i Szczęśliwie.

Esencjonalista vs nieesencjonalista. Poczuj różnicie.

Esencjonalne blogowanie

Marzyłam o swoim blogu od kilku lat. W tym roku w końcu zdecydowałam się na jego założenie. Stawiałam stronę, pisałam artykuły, rozwijałam profil na Instagramie, zbierałam kontakty do listy mailowej, prowadziłam cykl live'ów na grupie Mama Sukcesu, tworzyłam grafiki, próbowałam pisać swojego e-booka oraz tworzyć swój program Elastyczny plan dla mam w praktyce. Po pół roku takich intensywnych działań zamiast oczekiwanej dumy z osiągnięć, poczułam że nie mam żadnych efektów.

Co by zrobił na moim miejscu esencjonalista?

Przeanalizowałby, jakie efekty chce osiągnąć, prowadząc bloga. Później zastanowiłby się, jakie są obszary do rozwoju oraz jakie działania w tych obszarach mógłby podjąć, aby osiągnąć te efekty. Po przeanalizowaniu wszystkich opcji skupiłby się na jednym obszarze i całą swoją energię skierował by w tym jednym kierunku.

Esencjonalne wychowanie dzieci

Jako młoda mama próbowałam rozwijać u mojego dziecka wszystko: chodziłam z nim na basen, na różne zajęcia sensoryczno-muzyczne, do filharmonii na muzyczne raczkowanie, na masażyki. Śpiewałam z nim piosenki i tańczyłam. Czytałam książeczki i uczyłam go kolorów i kształtów. Dosyć szybko to przestało być fajnym czasem, spędzonym razem, a tylko obowiązkiem.

Co by zrobił esencjonalista?

Pomyślałby, gdyby mógł inwestować swój czas i energię tylko w jedną rzecz, co by to było? Pomyślałaby, że to trochę jak strategiczna gra planszowa „Cywilizacja”, gdzie nie możesz jednocześnie rozwijać wojsko, rolnictwo, produkcje oraz zasoby ludzkie. Trzeba wybrać jakąś strategię i zainwestować w jeden obszar. Wtedy jest szansa na wygraną.

Wtedy stwierdziłam, że najważniejsza rzecz, w którą mogę zainwestować, to jest budowanie więzi z synem. Jeżeli teraz nie nauczy się kolorów lub pływać, to nauczy się później i nic się nie stanie, ale jeżeli zaniedbam wieź na jakimś etapie jego rozwoju, to może przełożyć się na jego nastawienie do siebie i do świata. Także robię to, co służy budowaniu więzi i nie próbuję robić wszystkiego.

Esencjonalny marketing

Moim konikiem jest planowanie i zarządzanie sobą w czasie. Wcześniej organizowałam warsztaty w Warszawie. Kierowałam swój przekaz do wszystkich. Bo planowanie może polepszyć życie każdego. Jest to narzędzie do spełnienia swoich marzeń, które każdemu może się przydać. Skończyło się tym, że dosyć szybko się wypaliłam. Czułam, że inwestuję dużo więcej czasu i energie, niż dostaję rezultatu.

Co by zrobił esencjonalista?

Wybrałby bardzo wąską, sprecyzowaną grupę docelową, którą najbardziej zna i czuje. Taką grupę, którą rozumie, wie, jakie ma wyzwania, problemy, ograniczenia. Z którą jest w stanie się utożsamić. Wtedy będzie mógł stworzyć przekaz, który trafi w sedno. Oraz będzie mógł stworzyć produkt, który da maksymalną wartość.

Dlatego teraz rozwijam Elastyczny plan dla mam, bo najbardziej rozumiem te „bolączki”, przez które przechodzą młode mamy. Oprócz tego system planowania, który pasuje dla mamy, będzie absolutnie nie pasował dla przedsiębiorcy.

Jak zostać esencjonalistą?

Mam nadzieję, że teraz już dobrze rozumiesz, co oznacza być esencjonalistą. Dla mnie wdrożenie takiego podejścia w życie brzmi bardzo kusząco. A dla Ciebie?
Teraz są wakacje, także zobaczmy na wakacyjnym przykładzie, jak możesz wdrożyć esencjonalizm w życie. Wyobraź sobie, że jedziesz na wakacje i możesz zabrać ze sobą tylko jedną walizkę jako bagaż.

Krok 1 - Dokąd jadę?

Co będzie Twoim pierwszym krokiem? Pewnie położysz przed sobą tę walizkę, otworzysz szafę i zaczniesz się zastanawiać, jak to wszystko wepchnąć do walizki?
No nie! Zastanowisz się, dokąd jedziesz i czego tam będziesz potrzebować!

Krok 2 - Eliminacja

Jak już wiesz, dokąd dokładnie jedziesz, co zrobisz dalej? Przejrzysz wszystkie ubrania w swojej szafie i wybierzesz takie, które lubisz i będziesz dobrze w nich się czuć na wakacjach, które będą odpowiedni do tego miejsca, gdzie jedziesz oraz które zmieszczą się do walizki.

Czyli esencjonalista, wiedząc, gdzie chce dotrzeć, zaczyna analizować wszystkie możliwe opcje. Wybiera kilka, na których się skupia. Przy tym posługuje się kryteriami:

Krok 3 - Działanie

Przyjeżdżasz na wakacje i widzisz piękne lokalne ubrania w kuszących letnich barwach. Ale Ty już masz spakowaną swoją walizkę. Teraz trzeba nie ulec pokusie i nie nakupować mnóstwa innych ubrań, które nie zdążysz założyć oraz które nie zmieszczą się do walizki.

Jak już masz wybrany obszar, na którym chcesz się skupić oraz konkretne działania, dzięki którym chcesz uzyskać efekt, zostaje działać. Czym bardziej zagłębiasz się w jakiś temat, tym więcej możliwości widzisz przed sobą. W tym momencie jest bardzo ważne potrafić powiedzieć „nie” i skupić się na tym najważniejszym, co wybrałaś.

Dlatego są bardzo przydatne regularne przeglądy. Wtedy masz zarezerwowany czas, kiedy się zastanawiasz nad nowymi wariantami, czy nie warto z któregoś skorzystać? Czy jakaś nowa opcja nie pozwoli Ci szybciej osiągnąć zamierzony rezultat niż to, co robisz teraz? Podczas przeglądu analizujesz też, czy te działania, na których się skupiasz, dają ten efekt, który oczekiwałaś? Czy nie zgubiłaś swoje priorytety? Bardzo Cię zachęcam, już w tym momencie zarezerwuj sobie godzinę na koniec tygodnia, aby na spokojnie przejrzeć swoje działania i się zastanowić czy idziesz w dobrym kierunku!

Dam radę zrobić i to, i to.

Nie daj się zwieźć temu złudzeniu! To jest kusząca pieśń syreny, która ściąga Cię do wody, a potem topi.
Kiedy pojawiają się nowe kuszące możliwości, bardzo łatwo ulec przekonaniu, że dam radę zrobić wszystko. Dasz, ale jakim kosztem? Snu? Czasu z dzieckiem? Równowagi życiowej? Byciem zmęczoną i rozdrażniona? Jak długo dasz radę, zanim zaczniesz się zastanawiać, czy to w ogóle ma sens? Nie daj się temu zwieść! Pamiętaj, że priorytet ma tylko liczbę pojedynczą.

Podsumowując, esencjonalizm jest dążeniem do tego, aby robić mniej, ale lepiej. Jest to ciągle poszukiwanie tego, co da największy rezultat najmniejszym kosztem. Kiedy wybór jest dokonany, esencjonalista trzyma się tego i nie daje się rozproszyć. Ale regularnie przegląda wszystkie możliwości, które przed nim się pojawiają, aby mieć pewność, że idzie w dobrym kierunku.

Czy chcesz zostać esencjonalistą? A może już jesteś?

Czemu tak trudno wyłonić to, co najważniejsze?

Czemu w ogóle tyle rozmów i książek o tym, jak wyznaczać priorytety albo o tym, jak znaleźć drogę do prostoty? Czemu tak trudno zrozumieć, co jest najważniejsze?

Czemu wyznaczając cele, wypisujemy ponad 10 i nie wiemy, za co się zabrać? Czemu tak często czujemy, że mamy na głowie za dużo, że jesteśmy zbyt zajęci? Czemu tak często mówimy, że nie mamy czasu na to, co naprawdę ważne?

Żyjemy w unikatowych czasach. Nie chcę tutaj mówić o tej smutnej stronie, a tylko o tym, że po raz pierwszy w historii mamy pełną swobodę w podróżowaniu, mówieniu, rozpoczynaniu różnych przedsięwzięć, wyborze ścieżki rozwoju. Jest tyle literatury na temat, jak stać się kowalem własnego losu, zostaje tylko wybrać odpowiednią dla siebie drogę.

A mimo tych całych możliwości, mi się wydaję, że jeszcze nigdy nie byliśmy tak zagubieni, tak często nie korzystaliśmy z usług terapeutów i nie mieliśmy takich problemów z tym, żeby zrozumieć, co jest najważniejsze.

Do tych wszystkich rozmyśleń skierowała mnie filozofia esencjonalizmu, która jest tematem przewodnim tego miesiąca.

O co chodzi z tym esencjonalizmem?

Esencjonalizm to jest umiejętność mądrze wkładać swój czas i energię w najważniejsze sprawy, aby osiągnąć maksymalnej efektywności.
To jest umiejętność przeanalizowania wszystkich opcji i wybrania tego, co jest kluczowe.
Esencjonalizm uczy jak wybierać „prawidłowe” zajęcia. To jest metodologia, dzięki której robisz mniej, a osiągasz więcej.

Powyższe określenia wzięłam z książki "Esencjonalista", którą bardzo polecam.

Ale czemu w ogóle pojawiło się takie podejście jak esencjonalizm? Czemu powstała cała książka na temat tego, jak wybierać te zajęcia, które będą najlepsza inwestycja naszego czasu i energii?

1. Zmęczenie od... podejmowania wyborów

Wszystko ma swoje jasne i ciemne strony. Z jednej strony mamy przed sobą mnóstwo możliwości, a z drugiej strony codziennie musimy podejmować multum decyzji. Psychologowie nazywają to zmęczenie decyzjami: czym większą ilość decyzji podejmujemy, tym bardziej cierpi na tym jakość podejmowanych decyzji.

Pamiętam, jak kompletowałam wyprawkę dla maluszka. Znalazłam mnóstwo różnych list, co powinno znaleźć się w takiej wyprawce. Powiem, że żadna z tych list nie mieściła się na jednej kartce. Wybór nawet takiej prostej rzeczy jak smoczek nie był łatwy. A co już mówić o takich skomplikowanych rzeczach jak laktator: ręczny czy elektryczny, jakiej firmy, droższy czy tańszy, a na czym polega dokładna różnica pomiędzy jednym a drugim? Pamiętam, jak prosiłam na mamuśkowych grupach o opinie, a potem analizowałam te wszystkie opcje, nie wiedząc, jaki zrobić wybór.

Na koniec już byłam tak zmęczona tą wyprawką, że poszłam do sklepu i kupiłam pierwszy lepszy w miarę tani wózek. Z tego zakupu chyba byłam najbardziej zadowolona.

Teraz z perspektywy czasu wiem, że kupiłam mnóstwo zbędnych rzeczy. A większość z tych akcesoriów mają takie same funkcje i nie ma większej różnicy pomiędzy poszczególnymi wariantami. I tu dochodzimy do kolejnej przyczyny.

2. Ciemna strona marketingu

Jako marketingowiec, rzucam pierwszy kamień w swój własny ogród. Im bardziej rynek się nasycał różnymi produktami, tym bardziej marketing nabierał rozpędu. Obecnie z każdej strony jesteśmy atakowani komunikatami marketingowymi, przekonującymi, że właśnie ten produkt jest niezbędny, ponieważ ma unikatowe cechy i da nam wartość, bez której nasze życie nie jest wartościowe. Nic dziwnego, że łatwo w tym się pogubić i nie być w stanie rozróżnić, czego potrzebujemy naprawdę, a co jest wynikiem dobrego marketingu.

3. Ciemna strona rozwoju osobistego

I kolejny kamień do własnego ogrodu, jako miłośniczki rozwoju osobistego. Ale, jak powiedziałam, wszystko ma swoje cienie.

Ciemną stroną rozwoju osobistego są zbyt wysokie oczekiwania, które często sami na siebie narzucamy. Teraz nie wystarczy kochać swoje dziecko, ale trzeba wiedzieć, jakim językiem miłości się posługiwać. Nie wystarczy z nim rozmawiać, a trzeba wiedzieć, jaki tonem, głosem oraz słowami. Rozszerzenie diety też nie jest łatwe i intuicyjne, trzeba wybrać czy BLW czy papki. Ale jaką drogę byś nie wybrała, trzeba przeczytać mnóstwo literatury, żeby wiedzieć, jak to zrobić.

Przestajemy ufać samym sobie, swojemu instynktowi mamy. Łatwo zapomnieć o tym, że to Ty jesteś mamą, to Ty najlepiej wiesz, co jest najlepsze dla Twojego dziecka, a nie niewiadomy ekspert, który napisał książkę.

W tym morzu informacji, bardzo łatwo łatwo zagłuszyć głos intuicji, bo pisane słowa eksperta są głośniejsze. Łatwo zapomnieć, że każdy z nas ma swoją drogę. Zamiast tego często próbujemy iść drogą, wskazaną przez kogoś. Mówię to z własnego niejednokrotnego doświadczenia.

4. Duchowość? Nie mam na to czasu

Głosy od zewnątrz, czy to od strony marketingu, czy to od eksperta z dziedziny rozwoju osobistego, łatwo zagłuszają nasz wewnętrzny głos. Jesteśmy zbyt zajęci, aby po prostu pobyć ze sobą. Bez telewizji, seriali, bez komputera, bez listy zadań lub książek do przeczytania. Jeżeli nie znamy samych siebie, nie słyszymy swojego wewnętrznego głosu, skąd możemy wiedzieć, co jest najważniejsze? Bo jakiś ekspert nam powie? Ale każdy ekspert mówi coś innego, bo każdy ma swoją drogę. Odeszliśmy od głosu własnego serca, a to ono najlepiej wie, co jest najważniejsze.

5. Ciemna strona efektywności

I ostatni kamień w tym wpisie.

Ciemną stroną efektywności jest to, że nigdy się nudzimy. W kolejce przeglądamy pocztę. Czekając pod gabinetem lekarza, odpowiadamy na wiadomości. W drodze do pracy słuchamy audiobooka. Gotując obiad, włączamy podcast. Idąc biegać, znowu włączamy audiobooka. Spędzając czas z dzieckiem, włączamy program o poprawnym wychowaniu.

A gdzie jest miejsce na po prostu nic nierobienie? Na luźne myślenie o niczym? Nasz umysł jest tak przemęczony i zamglony ilością informacji, którą przerabia, że łatwo w tej informacji utonąć i przestać być w stanie rozumieć, co jest ważne, a co jest drugorzędne. Łatwo tez popaść w wir robienia rzeczy, zapominając o tym, po co to wszystko robisz.

Po miesiącu bycia w domu z chorym dzieckiem i próbą wywiązania się ze wszystkich moich obowiązków, zrozumiałam, że albo odrzucę 80% tego co robię, zostawiając 20% najbardziej esencjonalnych czynności, albo zrezygnuję z własnych celów. Ale jak zrozumieć, co jest najważniejsze?

W następnym wpisie opowiem o 3 krokach, które pomogą wdrożyć esencjonalizm w życie. A teraz zamknij ten wpis, odłóż telefon i chwilę po prostu popatrz przez okno i nie rób nic.

Wszystko będzie prosto i szczęśliwie.

Dąż do esencjonalizmu, nie do perfekcjonizmu. Podsumowanie czerwca

W czerwcu był temat odpuszczanie. Miałam wielkie plany na to hasło przewodnie. Ale... większość z nich musiałam odpuścić, ponieważ prawie przez cały miesiąc moje dziecko było chore. Realizowałam temat w praktyce, a nie na „papierze”, tak jak zakładałam.

Czasami trzeba odpuścić swoje plany...

Ten czas był dla mnie wielką nauką pokory i cierpliwości oraz tego, jak odpuszczać swoje plany. Godzić się z tym, że po prostu tego nie zrobię. Ale! To nie oznacza, że trzeba odpuścić cel! To jest prawdziwa sztuka życia: pogodzić się z rzeczywistością, zmienić swoją drogę zgodnie z zakrętami życia, ale przy tym dalej iść w swoim kierunku.

To jest jak surfowanie. Nadchodzi fala. Możesz z tym się nie godzić, ale to nie zmieni jej przebiegu. A możesz popłynąć z falą, ale nie dać jej się porwać. Chwilę przepłynąć na fali, kiedy jest najsilniejsza. A jak osłabnie, dalej płynąć we własnym kierunku.

Na początku jak synek zachorował, próbowałam walczyć z rzeczywistością i dalej realizować swoje plany. Póki nie doszłam do przemęczenia i braku żadnych chęci do działania. Musiałam pogodzić się z tym, że nie zrobię wszystkiego, a nawet większości. Odpuściłam swoje plany i dopiero wtedy mogłam wymyślić inny sposób, jak mogę realizować swój cel.

Mój świat o mnie dba

Staram się zawsze wychodzić z założenia, że mój świat o mnie dba (zobacz wpis o najważniejszych przekonaniach, które pozwolą zdobyć świat). Czyli jeżeli zdarza się jakaś niby zła sytuacja, ona powinna wnieść coś dobrego do mojego życia. Zadaję sobie pytanie: „Co dana sytuacja może mi dać dobrego? Czego może mnie nauczyć?”

O tym surfowaniu oraz dlaczego warto mieć przekonanie, że świat o Ciebie dba, przeczytasz w książce "Transerfing", która wywarła na mnie największy wpływ wśród tego, co czytałam.

Zamień problem na możliwość!

Druga ważna rzecz, którą uświadomiłam sobie, że każda sytuacja jest sama w sobie neutralna. Ani dobra, ani zła. To, jak ją odbierasz, nadaje jej zabarwienie. Czyli każdy problem można postrzec jako możliwość.

Do tego wniosku pozwoliła mi dojść książka "Diamentowe ostrze", którą również bardzo polecam.

Pomyślałam sobie, że bycie przez miesiąc z dzieckiem w domu jest świetną możliwością, aby nauczyć się jak można zdążyć ze wszystkim, mając bardzo mało czasu.

I nie, odpowiedź spać mniej, nie jest poprawna.

Dąż do esencjonalizmu, nie perfekcjonizmu

Sekret produktywności nie polega na poszukiwaniu sposobów robić więcej, szybciej i efektywniej, a na szukaniu sposobów, żeby robić mniej. Aby potrafić znaleźć te kluczowe, ESENCJONALNE "mniej", które najszybciej doprowadzi do celu.

Przy rozwoju bloga lub biznesu online, jest ważne być obecnym w Social mediach oraz publikować ciekawe treści i ładne zdjęcia. Poświęcałam dużo czasu na przygotowania grafik, napisanie postów, robienie angażujących story. Czy jest to ważne? Tak! Czy to się przekłada na ruch na stronie lub liczbę klientów? Nie! Czyli nie jest to rzecz najważniejszą na teraz!

Dzięki temu zastanowiłam się, jak mogłabym prowadzić Instagram najmniejszym kosztem czasowy, ale tak, aby było ładnie? Przygotowałam gotowe szablony do postów, zainstalowałam aplikacje Planoly do planowania publikacji, przygotowałam plan postów, napisałam treści do przodu i mam to! Jednorazowo poświęciłam więcej czasu, ale stworzyłam proces, który mi zaoszczędzi mnóstwo czasu w przyszłości.

Ten czas był dla mnie nauką, jak przestać dążyć do tego, aby było bardzo ładnie, bardzo wartościowo i w ogóle BARDZO. Trzeba, żeby było esencjonalnie!
Jeżeli tworzę grafikę, która ma zachęcić do poprania e-booka, ma być widoczna i czytelna. Może mieć bardzo prosty wygląd, nadal będzie to dobrze reprezentować, ale najważniejsze, żeby spełniała swoją funkcję!

Zanim zabrać się za coś, nauczyłam się zadawać sobie pytania:

Temat przewodni lipca

Tak odpuszczanie było dla mnie drzwiami do ogromnego tematu, całej filozofii życiowej, jakim jest esencjonalizm.

Zapraszam Cię razem ze mną do podróży w filozofię esencjonalizmu:

Następny wpis będzie już w przyszłym tygodniu. A teraz zapraszam Cię do pobrania check-listy, jak realizować swoje plany, mając bardzo ograniczony czas. Znajdziesz tam 11 praktycznych wskazówek, jak nadal dążyć do celu, przy tym dbać o siebie, mając bardzo mało czasu.

Wszystko będzie prosto i szczęśliwie! Do usłyszenia!