Czy esencjonalizm jest drogą do prostoty i szczęścia?

Minął kolejny miesiąc, tym razem pod hasłem esencjonalizmu. Przez miesiąc się zastanawiałam, czemu tak trudno wyłonić to, co najważniejsze. Szukałam sposobów na wdrożenie esencjonalizmu w życie oraz zastanawiałam się, czym właściwie jest, a czym nie jest esencjonalizm.

Co wniosła do mojego życia filozofia esencjonalizmu?

Esencjonalne prowadzenie bloga

Od pół roku prowadzę bloga i w tym czasie próbowałam ogarnąć wszystko: pisać artykuły, rozwijać media społecznościowe, tworzyć produkty, prowadzić live'y i jeszcze szereg innych działań. Czy po pół roku tak intensywnego wysiłku czułam dumę z osiągniętych wyników?

Odwrotnie! Byłam zmęczona i rozczarowana, bo wydawało mi się, że nie poruszam się do przodu w żadnym kierunku.

Zastosowałam esencjonalne podejście i podczas strategicznego planowania półrocza wyznaczyłam tylko jeden obszar, na którym chcę się skupić.

Co się stało? Poczułam wielką ulgę i spokój. Spadło mi z barków poczuciem przetłoczenia oraz wrażenie, że wszystkie moje wysiłki trafiają do próżni. Jasno wiedziałam, co chcę osiągnąć oraz w jaki sposób, a z reszty działań zrezygnowałam. Działam w ten sposób tylko przez miesiąc, a już w wybranym obszarze widzę większe wyniki, niż dotąd!

Zmiana filtru

Zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy to, na co poświęcam czas, jest esencjonalne? Czy powinnam to zrobić, czy mogę sobie odpuścić? Jaki cel to działanie powinno pomóc mi osiągnąć?

Przepuszczanie tego, co robię, przez taki filtr pozwała mi rzadziej wpadać w wir robienia rzeczy. Czuję, że robię mniej, z większym spokojem oraz z mniejszym poczuciem przetłoczenia. Mam większą świadomość, po co coś robię. Nie zabieram się bez namysłu za nowe rzeczy.

Niepewne „tak” oznacza „nie”

To jest jedna z zasad esencjonalizmu, która polega na wypracowaniu kryteriów przy podejmowaniu decyzji. Na przykład, mam propozycje współpracy. Jest to ciekawa oferta, która na pewno może dać mi korzyści. Ale nie do końca się wpisuje w moje priorytety. Jestem pewna na 70%, że warto przyjąć ofertę. Esencjonalista w takim przypadku zrezygnuje z propozycji.

Jeżeli mam kupione bilety na konferencje, ale nie do końca jestem pewna, że ona mi się przyda, to według esencjonalizmu powinna zrezygnować.

Nie we wszystkim udało mi się wprowadzić takie podejście, ale takie myślenie pomaga podejmować decyzje i potem się nie zastanawiać czy dobrą decyzję podjęłam. Miałam wątpliwości, rezygnuję i szukam takiej możliwości, którą będę czuć i w której będę pewna.

Pogodzenie się z tym, że nie będzie tak szybko, jak chciałam

Droga esencjonalisty wydaje się być wolniejszą. Godzisz się, z tym że nie da się wszystkiego na raz i z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować.

Ale myślę, że w rezultacie jest szybsza, ponieważ idąc od razu we wszystkich kierunkach łatwo się wypalić, zrezygnować, zaburzyć równowagę życiową. Już podejmowałam kilka razy próbę prowadzenia bloga i udało mi dojść tak daleko tylko wtedy, kiedy pogodziłam się z tym, że nie będę od razu na tym zarabiać, nie pojawi mi się z marszu 100 osób na liście mailowej oraz 1000 obserwujących na Instagramie.

Droga esencjonalisty dla mnie jest jak powolne budowanie schodków. Najpierw budujesz jeden schodek, wchodzisz na niego, upewniasz się, że stoisz stabilnie i dobrze się czujesz, że jest to schodek w dobrym kierunku. Dopiero potem zabierasz się za kolejny. Nie próbujesz przeskoczyć parę schodków na raz.

Zajętość nie jest miarą ważności

Zdarzało CI się chwalić tym, ile spraw masz na głowie? Zdarzyło Ci się czuć nieswojo, kiedy nie masz zadań na swojej liście? To witaj w klubie. Jest to mój duży problem. Lubię być zajęta i nie umiem odpoczywać. Dlatego teraz jak tata wziął synka, piszę ten artykuł, a nie odpoczywam z książką na kanapie.

Wdrażanie filozofij esencjonalizmu jest pigułką na tę przypadłość. Kiedy mam długą listę zadań wiem, że słabo sobie poradziłam z planowaniem i wyznaczaniem priorytetów. Powinnam się cofnąć o krok do tyłu. Zaczynam czuć dumę, kiedy udaję mi się zorganizować w taki sposób, żeby mieć wolne popołudnie albo kompletnie swobodną niedzielę.

Synergia

Esencjonalizm stał się pięknym domknięciem półrocza, łącząc w jedną całość tematy, które poruszałam w poprzednie miesiące.
Rok się zaczął od minimalizmu i dążenia do tego, aby posiadać tylko esencjonalne rzeczy. Minimalizm według mnie jest odsłoną esencjonalizmu tylko w świecie rzeczy materialnych.

Potem była uważność, dzięki której uczysz się słyszeć siebie i doceniać czas spędzony tylko ze sobą. Uważność jest niezbędnym elementem esencjonalizmu.

Odpuszczanie, które było tematem czerwca, również jest cenną i ważną umiejętnością esencjonalisty. Nie da się wybierać najważniejsze rzeczy bez eliminacji i pogodzenia z tym, że nie zrealizujesz wszystkich pomysłów i nie weźmiesz udziału we wszystkich projektach. I na końcu jest esencjonalizm, który piękną klamrą łączy to wszystko w całość.

Gorąco polecam książkę Esencjonalista, która krok po kroku prowadzi do tego, aby wdrożyć tę filozofię w życie.

Co dalej?

Esencjonalizm uczy jak robić mniej, ale lepiej. Uczy jak uwolnić czas na odpoczynek i ładowanie baterii. W ostatnim miesiącu wakacji chce zająć się tematem odpoczynku.

Tak jak pisałam wyżej, jest to dla mnie ogromne wyzwanie. Jest mi trudno po prostu usiąść i odpocząć. W wolnej chwili często sięgam po listę zadań i zastanawiam się, co mogę w tym czasie zrobić. Czasami nawet mam poczucie winy, ze odpoczywam zamiast być efektywną i produktywną. Postaram się zmienić to w sierpniu.

Czy odpoczynek wniesie więcej prostoty i szczęścia do życia?
Jak myślisz? Będę to badać w sierpniu.

Czemu tak trudno wyłonić to, co najważniejsze?

Czemu w ogóle tyle rozmów i książek o tym, jak wyznaczać priorytety albo o tym, jak znaleźć drogę do prostoty? Czemu tak trudno zrozumieć, co jest najważniejsze?

Czemu wyznaczając cele, wypisujemy ponad 10 i nie wiemy, za co się zabrać? Czemu tak często czujemy, że mamy na głowie za dużo, że jesteśmy zbyt zajęci? Czemu tak często mówimy, że nie mamy czasu na to, co naprawdę ważne?

Żyjemy w unikatowych czasach. Nie chcę tutaj mówić o tej smutnej stronie, a tylko o tym, że po raz pierwszy w historii mamy pełną swobodę w podróżowaniu, mówieniu, rozpoczynaniu różnych przedsięwzięć, wyborze ścieżki rozwoju. Jest tyle literatury na temat, jak stać się kowalem własnego losu, zostaje tylko wybrać odpowiednią dla siebie drogę.

A mimo tych całych możliwości, mi się wydaję, że jeszcze nigdy nie byliśmy tak zagubieni, tak często nie korzystaliśmy z usług terapeutów i nie mieliśmy takich problemów z tym, żeby zrozumieć, co jest najważniejsze.

Do tych wszystkich rozmyśleń skierowała mnie filozofia esencjonalizmu, która jest tematem przewodnim tego miesiąca.

O co chodzi z tym esencjonalizmem?

Esencjonalizm to jest umiejętność mądrze wkładać swój czas i energię w najważniejsze sprawy, aby osiągnąć maksymalnej efektywności.
To jest umiejętność przeanalizowania wszystkich opcji i wybrania tego, co jest kluczowe.
Esencjonalizm uczy jak wybierać „prawidłowe” zajęcia. To jest metodologia, dzięki której robisz mniej, a osiągasz więcej.

Powyższe określenia wzięłam z książki "Esencjonalista", którą bardzo polecam.

Ale czemu w ogóle pojawiło się takie podejście jak esencjonalizm? Czemu powstała cała książka na temat tego, jak wybierać te zajęcia, które będą najlepsza inwestycja naszego czasu i energii?

1. Zmęczenie od... podejmowania wyborów

Wszystko ma swoje jasne i ciemne strony. Z jednej strony mamy przed sobą mnóstwo możliwości, a z drugiej strony codziennie musimy podejmować multum decyzji. Psychologowie nazywają to zmęczenie decyzjami: czym większą ilość decyzji podejmujemy, tym bardziej cierpi na tym jakość podejmowanych decyzji.

Pamiętam, jak kompletowałam wyprawkę dla maluszka. Znalazłam mnóstwo różnych list, co powinno znaleźć się w takiej wyprawce. Powiem, że żadna z tych list nie mieściła się na jednej kartce. Wybór nawet takiej prostej rzeczy jak smoczek nie był łatwy. A co już mówić o takich skomplikowanych rzeczach jak laktator: ręczny czy elektryczny, jakiej firmy, droższy czy tańszy, a na czym polega dokładna różnica pomiędzy jednym a drugim? Pamiętam, jak prosiłam na mamuśkowych grupach o opinie, a potem analizowałam te wszystkie opcje, nie wiedząc, jaki zrobić wybór.

Na koniec już byłam tak zmęczona tą wyprawką, że poszłam do sklepu i kupiłam pierwszy lepszy w miarę tani wózek. Z tego zakupu chyba byłam najbardziej zadowolona.

Teraz z perspektywy czasu wiem, że kupiłam mnóstwo zbędnych rzeczy. A większość z tych akcesoriów mają takie same funkcje i nie ma większej różnicy pomiędzy poszczególnymi wariantami. I tu dochodzimy do kolejnej przyczyny.

2. Ciemna strona marketingu

Jako marketingowiec, rzucam pierwszy kamień w swój własny ogród. Im bardziej rynek się nasycał różnymi produktami, tym bardziej marketing nabierał rozpędu. Obecnie z każdej strony jesteśmy atakowani komunikatami marketingowymi, przekonującymi, że właśnie ten produkt jest niezbędny, ponieważ ma unikatowe cechy i da nam wartość, bez której nasze życie nie jest wartościowe. Nic dziwnego, że łatwo w tym się pogubić i nie być w stanie rozróżnić, czego potrzebujemy naprawdę, a co jest wynikiem dobrego marketingu.

3. Ciemna strona rozwoju osobistego

I kolejny kamień do własnego ogrodu, jako miłośniczki rozwoju osobistego. Ale, jak powiedziałam, wszystko ma swoje cienie.

Ciemną stroną rozwoju osobistego są zbyt wysokie oczekiwania, które często sami na siebie narzucamy. Teraz nie wystarczy kochać swoje dziecko, ale trzeba wiedzieć, jakim językiem miłości się posługiwać. Nie wystarczy z nim rozmawiać, a trzeba wiedzieć, jaki tonem, głosem oraz słowami. Rozszerzenie diety też nie jest łatwe i intuicyjne, trzeba wybrać czy BLW czy papki. Ale jaką drogę byś nie wybrała, trzeba przeczytać mnóstwo literatury, żeby wiedzieć, jak to zrobić.

Przestajemy ufać samym sobie, swojemu instynktowi mamy. Łatwo zapomnieć o tym, że to Ty jesteś mamą, to Ty najlepiej wiesz, co jest najlepsze dla Twojego dziecka, a nie niewiadomy ekspert, który napisał książkę.

W tym morzu informacji, bardzo łatwo łatwo zagłuszyć głos intuicji, bo pisane słowa eksperta są głośniejsze. Łatwo zapomnieć, że każdy z nas ma swoją drogę. Zamiast tego często próbujemy iść drogą, wskazaną przez kogoś. Mówię to z własnego niejednokrotnego doświadczenia.

4. Duchowość? Nie mam na to czasu

Głosy od zewnątrz, czy to od strony marketingu, czy to od eksperta z dziedziny rozwoju osobistego, łatwo zagłuszają nasz wewnętrzny głos. Jesteśmy zbyt zajęci, aby po prostu pobyć ze sobą. Bez telewizji, seriali, bez komputera, bez listy zadań lub książek do przeczytania. Jeżeli nie znamy samych siebie, nie słyszymy swojego wewnętrznego głosu, skąd możemy wiedzieć, co jest najważniejsze? Bo jakiś ekspert nam powie? Ale każdy ekspert mówi coś innego, bo każdy ma swoją drogę. Odeszliśmy od głosu własnego serca, a to ono najlepiej wie, co jest najważniejsze.

5. Ciemna strona efektywności

I ostatni kamień w tym wpisie.

Ciemną stroną efektywności jest to, że nigdy się nudzimy. W kolejce przeglądamy pocztę. Czekając pod gabinetem lekarza, odpowiadamy na wiadomości. W drodze do pracy słuchamy audiobooka. Gotując obiad, włączamy podcast. Idąc biegać, znowu włączamy audiobooka. Spędzając czas z dzieckiem, włączamy program o poprawnym wychowaniu.

A gdzie jest miejsce na po prostu nic nierobienie? Na luźne myślenie o niczym? Nasz umysł jest tak przemęczony i zamglony ilością informacji, którą przerabia, że łatwo w tej informacji utonąć i przestać być w stanie rozumieć, co jest ważne, a co jest drugorzędne. Łatwo tez popaść w wir robienia rzeczy, zapominając o tym, po co to wszystko robisz.

Po miesiącu bycia w domu z chorym dzieckiem i próbą wywiązania się ze wszystkich moich obowiązków, zrozumiałam, że albo odrzucę 80% tego co robię, zostawiając 20% najbardziej esencjonalnych czynności, albo zrezygnuję z własnych celów. Ale jak zrozumieć, co jest najważniejsze?

W następnym wpisie opowiem o 3 krokach, które pomogą wdrożyć esencjonalizm w życie. A teraz zamknij ten wpis, odłóż telefon i chwilę po prostu popatrz przez okno i nie rób nic.

Wszystko będzie prosto i szczęśliwie.