Pozbywanie się nadmiaru. Level hard. Część 2
Krok 4 – uporządkuj swoją przestrzeń informacyjną
O moich sposobach na „odgracanie” przestrzeni informacyjnej.
W poprzednim wpisie opowiadałam o tym, czemu warto wybiórczo podejść do informacji, która do nas wpływa, oraz jaki mam na to sposób.
Ja od 6 lat nie oglądam telewizji, nie czytam gazet, portali z wiadomościami. Czytam głównie książki, portale zawodowe (marketingowe dla mnie) oraz tematyczne blogi związane z rozwojem i wychowaniem dzieci. Nie dokonywałam więc wielkich zmian w przepływie informacji, która do mnie dociera, a bardziej zajęłam się porządkowaniem.
Otóż moje propozycje, jak poczynić „odgracanie” przestrzeni informacyjnej, to:
Zdjęcia
Od paru lat, robiąc sobie podsumowanie roku, wykonuję też fotoksiążkę (Korzystam ze strony Colorland. Jest to naprawdę szybkie i wygodne: wybieram szablon, wrzucam zdjęcia z komputera lub z Google zdjęć i uzupełniam szablon. Jest możliwa funkcja autouzupełnianie. Nie mam żadnej współpracy, po prostu korzystam i polecam). Przeglądam i segreguję wszystkie zdjęcia za ten rok i najfajniejsze układam w historyjkę.
Od urodzenia dziecka ilość zdjęć tak mi urosła, że robię fotoksiążkę co trzy miesiące. I mega fajnie można zobaczyć, jak moje dziecko rośnie i się zmienia z miesiąca na miesiąc. W takiej książce umieszczam też notatki, kiedy się pojawił pierwszy ząbek, kiedy był pierwszy kroczek itd.
Dla mnie to jest taka już rodzinna tradycja, a przy okazji powstaje prezent dla babć i dziadków.
Na zewnętrzny dysk wrzucam posegregowane zdjęcia w poszczególne foldery 2019, 2020, 2021 itd. W telefonie natomiast tworzę sobie tematyczne albumy, bo tak jest mi łatwiej te zdjęcia ogarnąć.
Powiem, że Google zdjęcia jakoś mi się nie przyjęły. Czy korzystasz? Sprawdza Ci się?
Masz jakiś fajny patent na przechowywanie zdjęć? Tak żeby chciało się do tych zdjęć wrócić i sobie przejrzeć? Chętnie poznam Twoje metody – daj znać w komentarzu.
Pliki na telefonie i komputerze
W ramach swoich porządków przejrzałam i posegregowałam pliki na komputerze, a również na dysku Google. Te, które nie są dla mnie aktualne na ten moment, przerzuciłam na dysk zewnętrzny.
Maile
Od paru lat stosuję zasadę „inbox zero”, czyli dążę do tego, żeby w głównej skrzynce odbiorczej nie było maili. Jak już „przepracuję” temat maili (przeczytam, odpowiem, zrobię odpowiednie działania), przemieszczam je do odpowiedniego folderu. Można napisać osobny artykuł na ten temat, a na razie polecam artykuł Michała Śliwińskiego, założyciela Nozbe, na ten temat.
Ponieważ zajmuję się marketingiem, często zapisuję się na różne newslettery nawet z ciekawości, aby zobaczyć, jak jakaś firma prowadzi komunikację z klientem.
Ale tego tak mi się namnożyło, że potrafiłam dostać 30–40 maili dziennie. W pewnym momencie już przestałam to wszystko przeglądać, a tylko konsekwentnie usuwałam. Zabierało mi to czas i tworzyło taki szum informacyjny. Poza tym, jak usuwałam maile bez przeglądania, miałam poczucie, że coś tracę, czułam niepokój i przytłoczenie.
Poświęciłam trochę czasu i zamiast usuwać, wypisałam się z listy newsletterowej. Jeżeli nie było takiej opcji, zgłaszałam to jako spam i już nie trafiały te maile do głównego folderu.
Teraz dostaję tylko to, co mnie interesuje, i częściej czytam ciekawe dla siebie artykuły. I naprawdę czuję ulgę i jestem bardziej produktywna, kiedy siadam do pracy.
Uważam, że warto robić takie porządki co jakiś czas, nawet z tego powodu, że nasze zainteresowania po prostu się zmieniają i z czasem możemy dostawać już nieaktualne informacje.
Marzy mi się kiedyś zrobić takie porządki na Facebooku i Instagramie, zostawić tylko te grupy i profile, które są dla mnie aktualne, ale na razie wydaje mi się to zbyt dużą inwestycją czasu i nie jestem gotowa się za to zabrać. Może na kolejnych etapach minimalizmu.
Czy porządkujesz maile? Czy segregujesz według folderów? Czy znasz zasadę „inbox zero”?
Aplikacje na telefonie
Po pierwsze, mam wyłączone prawie wszystkie powiadomienia. Przychodzą mi tylko przypomnienia dotyczące nawyków, nad którymi obecnie pracuję, dotyczące nowych maili oraz wiadomości. To wszystko. Nie mam żadnych powiadomień z FB lub Insta czy z innych aplikacji.
Polecam takie podejście, ponieważ i tak mamy zbyt dużo rozpraszaczy (w szczególności w życiu młodej matki), a informacyjny szum, który się tworzy, zabiera energię oraz obniża produktywność.
Oprócz tego robię przegląd aplikacji, które mam na telefonie, i usuwam te, z których aktualnie nie korzystam. Jeżeli już postanowiłam dążyć do minimalizmu, to już wszędzie.
Po co mieć LinkedIn na telefonie, jeżeli korzystam z niego tylko w pracy, a teraz jestem na macierzyńskim? Okazuje się, że na co dzień używam 20% aplikacji. Po co reszta? Najwyżej znowu ściągnę, jak będą potrzebne.
Zrezygnowałam również prawie ze wszystkich płatnych subskrypcji. Płaciłam miesięcznie już ponad 100 zł za różne aplikacje i subskrypcje. Na przykład opróżniałam dysk Google i przestałam płacić za dodatkowe miejsca. Zrezygnowałam z Legimi (aplikacja z e-bookami i audiobookami), bo zauważyłam, że nie zawsze znajduję tam książkę, którą chcę teraz przeczytać, więc kupuję ją osobno.
Po takich porządkach mam więc zaoszczędzoną stówę w kieszeni.
Daj znać, czy Ty robisz porządki w swojej przestrzeni informacyjnej. Czy selekcjonujesz informacje, które do Ciebie docierają? Czy segregujesz pliki i aplikacje?
Chętnie dowiem się czegoś nowego na ten temat i zastosuję w praktyce 🙂
Do zobaczenia wkrótce już w kolejnym wpisie. Życzę wszystkiego dobrego, dużo szczęścia i prostoty.