Jak nie zgubić wakacyjnej energii i wdrożyć nawyk odpoczywania?

Wakacje dobiegły końca. Odkąd urodziłam dziecko, czas przyspieszył niesamowicie, a odkąd rozpoczęłam pracę, to jeszcze bardziej. Nie zdążyłam się obejrzeć, aż sierpień jest już za nami. Czy też tak masz?

W ostatni miesiąc wakacji zastanawiałam się, jak zachować tę wakacyjną energię i nie stracić jej w wirze pracy? Jak wpleść odpoczynek w codzienność? Jak nauczyć się nie wpadać w pęd i ciągle spieszenie się, a potrafić zatrzymywać się, zapominać o liście zadań i po prostu odpoczywać? Odkryłam 4 powody, czemu nie umiemy odpoczywać. A teraz, podsumowując ten miesiąc, chciałam podzielić się swoimi odkryciami, jak można utrzymywać energię na wysokim poziomie i szybko ładować baterię.

We wrześniu większość z nas ma więcej pracy i obowiązków. Zaczynamy czuć, że do końca roku zostało nie tak dużo czasu. Chcemy zrealizować wyznaczone cele i zamierzone projekty. Zaczyna się znowu szkoła i zajęcia dodatkowe dzieci. Zaczyna się większy pęd. Jak w tym wirze wygospodarować czas i stworzyć atmosferę wakacyjnego luzu? Jak czasami zrzucać z siebie ciężar zadań i obowiązków? Moja odpowiedź: nauczyć się czerpać moc i pozytywną energię z małych rzeczy. Zapraszam do moich pomysłów, jak można to zrobić.

1. Kalendarz przyjemnych zdarzeń

To jest jedno z najlepszych ćwiczeń, które wyciągnęłam z kursu mindfulness. O tym, jak ogromne pozytywne zmiany wywołał w moim życiu mindfulness, możesz przeczytać tutaj, a teraz chcę Cię zachęcić do małego eksperymentu.

Przez ten tydzień wypełniaj kalendarz przyjemnych zdarzeń

Poświęć na to 5 minut w ciągu tego tygodnia.

Chciałabym, żebyś sama dla siebie odkryła, co to Ci da, bo każda ma swoje refleksje. Ale podzielę się trzema rzeczami:

Dzięki temu kalendarzu odkryłam, że w najmniejsze codzienne rzeczy mogą się stać źródłem inspiracji i mocy.

Jeżeli chciałabyś dostać kalendarz do druku, wypełnij formularz poniżej.

2. Co dodaję mi energii?

Zrób listę rzeczy, które dodają Ci energii. Niby prosta rzecz, ale dzięki temu zaczniesz świadomie obserwować, co pozwała Ci szybko zregenerować się i w jakich sytuacjach. Na przykład, kiedy czuję się wyczerpana i przetłoczona, nie ma lepszego sposobu na regeneracje, niż spacer w lesie. A jeżeli jestem trochę zmęczona i zapracowana, wtedy sięgam po aktywny wypoczynek — trening lub kajaki.
Moją listę możesz znaleźć tu. Bardzo zachęcam Cię do stworzenia własnej.

3. Jak ja to lubię!

Kiedyś miałam problemy z zasypianiem (odkąd mam dziecko, śpię, jeżeli dają mi taką możliwość) i trafiłam na książkę „Nic się nie dzieje".
Jest to unikatowa audioksiążka z krótkimi relaksacyjnymi opowiadaniami, podzielonymi na różne pory roku. Te opowiadania są tak przytulne, tak przyjemne do słuchania, że wprowadzają w błogi stan spokoju i rzeczywiście pomagają zasnąć.

A oprócz tego pomagają dostrzec taki drobne małe rzeczy, które cieszą w każdą porę roku:

W każdą porę roku jest mnóstwo małych rzeczy, które sprawiają nam radość. Trzeba tylko zauważyć je w swojej codzienności. A jak zaczniesz je zauważyć i się cieszyć, stanie się to twoim źródłem energii i radość.

4. Zaplanuj!

Oczywiście, nie mogłam nie napisać tej rady.

Odkąd zaczęłam pracę, zauważyłam, że jeżeli nie zaplanuję z wyprzedzeniem coś na weekend, to potrafię spędzić ten czas na wykonaniu obowiązków domowych i dopinaniu tego, co nie zdążyłam zrobić w ciągu tygodnia. Tak jak teraz z pisaniem tego wpisu. W szczególności z małym dzieckiem często ciężko umówić się z kimś lub wymyślić jakieś fajne spędzania czasu z dnia na dzień. Sięgnij po listę rzeczy, które dodają Ci energii i już teraz zaplanuj coś fajnego na weekend, co naładuje Twoją baterię!

5. Twoje ciało mówi

Z drugiej strony przede wszystkim trzeba słuchać swoje ciało. Czasami tydzień był tak napięty, że jedyne, na co masz ochotę, nigdzie się nie spieszyć, pochodzić w piżamie, nie malować i po prostu spędzić czas w domu. Trzeba sobie na to pozwolić i czasami wykreślić z kalendarza to, co było tam wpisane. Nic na siłę.

6. Działaj powoli

Odkąd wróciłam do pracy, zauważam, że często jestem w biegu, w pośpiechu, w próbach zdążyć wszystko i wepchnąć w dzień jak najwięcej. Czasami robię to z intencją, aby mieć więcej wolnego czasu w weekend. Ale często w weekend nie potrafię wyjść z tego trybu. Szukam sposobów na to, jak świadomie zwalniać. Nie poddawać się presji terminów i ilości zadań na liście. Często w weekend łapię się na tym, że mam do siebie wyrzuty, że jest już godzina 11, a ja dopiero robię śniadanie. Pomagają mi zwolnić spacery po lesie i słuchanie audioksiążki, ale nie zawsze mam taką możliwość. Także skutecznej metody jeszcze nie znalazłam. Chętnie przyjmę Twoją radę, jeżeli masz pomysły, jak można nauczyć się świadomego zwalniania, a przy tym zachowanie aktywnego działania.

Jakie masz sposoby na odpoczynek? Co ładuję Twoją baterię? Co pomaga Ci nie wpadać z tryb „szybko"?

Ściskam mocno!

4 powody, dlaczego nie umiesz odpocząć

Wstaję przed 6. Lecę szybko do łazienki, myję twarz i siadam do porannej medytacji. Po medytacji szybkie rozciąganie i biegiem pod prysznic. Czując strumienie wody, myślę o tym, że trzeba jeszcze zrobić sobie sok na wynos i postarać się wcześniej przyjechać do pracy, żeby zdążyć w ciszy popracować.

Budzi się synek. Chwila przytulenia. Razem robimy soczek, ubieramy się, pakujemy się do samochodu, jedziemy do żłobka.

Odprowadzam synka i pędzę do pracy. W drodze słucham afirmacji.
Wlatuję na piętro. Włączam laptop. W tym czasie robię kawę. Aby nie tracić ani chwili. W głowie już mam listę zadań. Siadam do komputera.
Praca, praca, praca.
Szybkie śniadanko, podczas którego myślę, jak ułożyć kolejne zadania, żeby ze wszystkim zdążyć.
Praca, praca.
Szybki obiad. Bezskuteczna próba odłączenia się na chwilę od pracy.
Godzina 16. Lecę po synka.
W drodze myślę, że dobrze by było zrobić zakupy.
Odbieram, lecimy na zakupy.
Przyjeżdżamy do domu. Szybko szykuję kolację. Myślę o tym, co jeszcze zdążę dziś zrobić.
Kolacja. Chwila zabawy na dworze, kąpiel, usypianie. Ogarnianie mieszkania. Siadam do laptopa i piszę ten tekst.
Szybko, póki jeszcze mam chwilę czasu.

Czy znasz taki tryb? Praca, dzieci, dom, rodzina, przyjaciele, hobby, sport, rozwój… Doby jest za mało.
Ale czy potrafisz w tym wszystkim usiąść na chwilę na pupie równo i nic nie robić? Czy umiesz zwolnić obroty i z przyjemnością, bez wyrzutów sumienia poleniuchować lub się powygłupiać z dziećmi?

Przyznaję, że mam problem z odpoczynkiem. Nie umiem odpoczywać. Często, kiedy mam tak zwaną wolną chwilę, staczam prawdziwą wewnętrzną walkę, w której biją się różne priorytety oraz moja chęć i potrzeba odpoczynku. Czasami ten odpoczynek wygrywa, ale potem próbując odpocząć, czuję winę za to, że „nic nie robię”. Myślę, czym mogłabym się zająć w tym czasie. Czuję, jak te wszystkie zadania wołają o mój czas i uwagę. Mam poczucie winy z powodu nicnierobienia.

W obecnych czasach nie tylko ja mam problem z odpoczynkiem. Gdyby było inaczej, nie pojawiłoby się tyle książek o sztuce odpoczynku i nicnierobienia:

  1. Niksen. Holenderska sztuka nierobienia niczego
  2. Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia
  3. Jak robić nic? Manifest przeciw kultowi produktywności
  4. Odpocząć? TAK! Książka (nie tylko) dla zmęczonych
  5. Sztuka odpoczynku. Jak znaleźć wytchnienie w dzisiejszych czasach
  6. Hvile. Jak norweska sztuka leniuchowania uratuje nam życie
  7. Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych
  8. Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć

Listę mogłabym kontynuować.
Jeżeli też masz problem z odpoczynkiem (jeśli jesteś mamą, a na dodatek pracującą, to na 90% go masz), to zanim zaczniesz się uczyć, jak odpoczywać, i wdrażać różne metody, zastanów się, DLACZEGO NIE UMIESZ ODPOCZĄĆ i cały czas coś robisz.

Próba ucieczki

Warto posadzić samą siebie za stół i przeprowadzić szczerą i otwartą rozmowę. Czy to, że jesteś cały czas zajęta, nie jest próbą ucieczki od czegoś?
Zauważyłam, że kiedy mam trudny okres w życiu, zaczynam więcej sprzątać. Zamiast odpoczywać i ładować baterię, w kółko robię porządki. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że w ten sposób próbuję uzyskać kontrolę. Jeżeli coś się w moim życiu sypie, przynajmniej mogę kontrolować przestrzeń, w której mieszkam.
Jeśli więc jesteś zmęczona i ciągle się czymś zajmujesz, warto się przyjrzeć temu, co takiego robisz i w jakim celu to robisz. Czy na pewno to przybliża Cię do Twoich celów? A może jest tylko ucieczką przed koniecznością rozwiązania jakiegoś problemu i próbą niemyślenia o czymś?

Czuję się ważna, kiedy…

Spróbuj dokończyć to zdanie.

Pamiętam, jak szykowałam się do zwolnienia lekarskiego przed porodem i zamykałam ostatnie projekty w pracy. Pamiętam, jak się bałam, że nie będę miała nic do robienia. Siedziałam i sporządzałam sobie listę książek do przeczytania i wyprawki do szykowania. Pamiętam, że wypełniłam swój kalendarz różnymi ćwiczeniami, spotkaniami dla przyszłych mam, medytacjami i relaksacjami. Zaczęłam się ponownie uczyć francuskiego oraz chodzić na zajęcia z angielskiego. Ale co za tym wszystkim się kryło? Czy te wszystkie zajęcia były konieczne? Czy czerpałam z nich satysfakcję? Czy sprawiały, że czułam się szczęśliwa?
Prawda była taka, że bałam się pustego kalendarza i pustej listy zadań.

Często czujemy się ważne wtedy, kiedy coś „ważnego” robimy. Często jesteśmy chwaleni za coś, co zrobiłyśmy. A siebie samą chwalisz za jakiś uczynek czy za to, jaka jesteś? Zobacz nawet, jak oceniasz podświadomie inne osoby. Jak patrzysz na kobietę, która pracuje i komunikuje, że jest zajęta, a jak patrzysz na kobietę, która siedzi w domu z dziećmi? Tak szczerze sama przed sobą przyznaj, która z nich wydaje Ci się bardziej znacząca lub ważniejsza? Taki sam filtr nakładasz również na siebie.

A jak było w dzieciństwie?

Takie pytanie kiedyś zadała mi moja terapeutka podczas jednego z naszych spotkań. I nagle poczułam „Eureka!”.

Kiedy byłam mała, nie za bardzo akceptowano i pochwalano chwile, kiedy nic nie robiłam. Wróciwszy ze szkoły, odrabiałam lekcje, a potem szłam pomagać w ogrodzie lub robiłam coś w domu. Pamiętam, kiedy siadałam, by obejrzeć bajkę, jak dziadek komentował, że oglądam „głupoty”. Miałam poczucie winy za to, że oglądam tę bajkę. Babcia z dziadkiem również cały czas pracowali w domu lub na dworze. Nie mieliśmy tradycji weekendowego „chillu” lub wspólnego odpoczynku czy poświęcania czasu swojemu hobby. Główną wartością w domu była pracowitość i sumienność. W ten sposób jako dziewczynka nie nauczyłam się odpoczywać i nie robić nic, a nawet będąc już dorosłą wciąż mam poczucie winy, oglądając „głupi” film.

Jak było u Ciebie w dzieciństwie?

A za co siebie chwalisz?

Myślę, że jednym z powodów, dlaczego tak trudno poświęcić czas na odpoczynek i nicnierobienie, są te oczekiwania, które narzucamy same sobie. O ciemnej stronie samorozwoju pisałam już TU. Teraz tylko dodam, że często gonimy za tymi standardami, które same sobie ustawiamy: bycie dobrą mamą (co oznacza: wiedzę o rodzicielstwie bliskości, wczesnym rozwoju, metodach Montessori, prawidłowym odżywianiu, rozwojowych zabawach i jeszcze mnóstwo innych rzeczy), a przy tym rozwój zawodowy, rozwój osobisty, sukces finansowy, ładny wygląd i sylwetka, zawsze wysprzątane mieszkanie, pyszne ciasto w weekend i ręcznie lepione pierogi na kolację.

A jeżeli przestaniesz wymagać od siebie spełnienia tych wszystkich wysokich standardów? Bycia efektywną, łagodną, asertywną, kobiecą, silną, wyrozumiałą i zabawną jednocześnie? A jeżeli pozwolisz sobie na mały lub większy brzuszek, bałagan w domu i kupną kolację? Czy nadal będziesz siebie kochać i akceptować?

Daj mi koniecznie znać, czy też masz czasami problem z tym, żeby odpocząć? Jak myślisz, jakie są tego powody?