Jestem samotną matką. Czy jest to największa porażka życiowa?
Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Po trzech miesiącach związku. U nas wszystko odbywało się szybko: szybko zakochaliśmy się, szybko zaczęliśmy mieszkać razem, szybko powiedzieliśmy sobie "kocham Cię", szybko zaszliśmy w ciąże. Byłam przekonana, że jest to moje przeznaczenie. Sam los mnie prowadził. Ale też było dużo kłótni. Nie znaliśmy się dobrze, docieraliśmy się.
Pamiętam, że po kolejnej kłótni wyszłam sama na spacer, padał deszcz, płakałam razem z niebem. Wtedy dałam sobie obietnice, że dołożę wszelkich starań, żeby moje dziecko miało pełną rodzinę. Powiedziałam sobie, że nie będzie miało jak mama, nie będzie musiało borykać się z traumami z dzieciństwa, które są prawie nieuniknione przy wychowaniu w niepełnej rodzinie. Poszłam na terapię, zaczęłam pracować nad związkiem, czytać książki o relacjach, zaciągnęłam partnera na terapię…
Od tamtego momentu minęło już prawie dwa lata. Mój synek kilka dni temu skończył roczek. A ja w tym tygodniu powitam swoją trzydziestkę jako samotna matka.
Myślałam, że cyfra 30 absolutnie mnie nie wzruszy, ale wzrusza i to mocno. Przeraża mnie jak mocne są wzorce, które wchłaniamy od swojej rodziny i jak ciężko od nich uwolnić się.
Moja mama rozstała się z moim ojcem kiedy miałam dwa latka. Rozstajemy się z partnerem, kiedy mój synek ma rok. Przy tym robiłam wszystko, aby temu zapobiec i nie powtórzyć sytuacji mojej mamy, a jednak to się stało.
Czy bycie samotną matką jest porażką życiową?
Przyznam się, że mojej głowie pojęcie „szczęśliwa spełniona kobieta, która osiągnęła życiowy sukces” bardzo mocno wiązy się z rodziną, która ta kobieta ma. Wcześniej jeżeli poznawałam jakąś kobietę, powiedzmy na konferencji, dowiadywałam się, że ona odniosła sukces w biznesie, ale nie ma rodziny, to od razu podświadomie nawieszam na nią pewną etykietę, że jednak nie wszystko u niej w życiu jest dobrze. Tak, odniosła sukces w biznesie, ale na pewno dlatego, że próbuje zrekompensować brak rodziny.
No i proszę. Sama jestem na miejscu tych kobiet (tylko że jeszcze nie odniosłam sukcesu w biznesie), na które nawieszam kiedyś etykiety. Może jest to jeden z powodów, czemu okazałam się w takiej sytuacji życiowej?
Kiedy odeszłam od partnera poczułam się właśnie takim nieudacznikiem. Było mi wstyd za to, że jestem samotną matką. Kiedy odwiedzałam swoich przyjaciół, które mają pełne szczęśliwe rodziny, czułam się źle, nieswojo, wstydziłam się.
A potem tak sobie pomyślałam, że prawdziwą porażką było by zostać w związku, który jest toksyczny. Kiedy jestem przekonana, że mimo wszelkich moich starań, terapii osobistej, wspólnej i pracy nad związkiem, nie uda nam się zbudować takiego związku, gdzie będziemy szczęśliwi, gdzie będę czuć się szanowana i kochana. Związku, który będzie napełniać nas energią, który będzie synergetyczny. Kiedy, jestem przekonana, że mamy absolutnie różne wyobrażenia, jak powinna wyglądać rodzina i mimo wszelkich starań nie uda nam się spotkać nawet po środku. A jeżeli dołączę do wizji partnera, jak powinna wyglądać rodzina, będę nieszczęśliwa i nie będę spełniać swoje potrzeby, które, jak jestem przekonana, powinny być spełnione w związku (bliskości, miłości, budowania wspólnego życia).
I czy naprawdę chcę, żeby moje dziecko chłonęło schematy toksycznego związku, gdzie żaden z rodziców nie jest do końca szczęśliwy ze sobą? Moje babcia z dziadkiem przeżyli wiele lat ze sobą w toksycznym związku. Tak, oni nauczyli się żyć ze sobą i nawet kochali siebie w pewien sposób, ale było też dużo bólu, trudnych emocji i łez. I naprawdę potrzebowałam dużo czasu, doświadczenia, edukacji, refleksji aby dość do tego, jak powinien w moim mniemaniu wyglądać dobry, wartościowy związek. Czy ja chcę żeby moje dziecko musiało iść taką drogą?
To co w takim razie jest porażką? Odejście teraz, kiedy możemy zachować dobre przyjacielskie relacje, kiedy jeszcze nie mamy aż tak dużo żalu do siebie? Czy pozostanie w związku, który nie daje spełnienia, bo tak jest wygodniej, w pewnym sensie łatwiej, bezpieczniej?
Doszłam do wniosku, że mam wewnętrzne przekonanie, że podjęłam najlepszą decyzję dla całej naszej trójki. Dla naszego syna też. Nie zabieram mu ojca. Robię wszystko, żeby nie żywić do niego żalu, urazy, negatywnych emocji, a doceniać za to, że dzięki niemu mam najlepszego syna na świecie. Doceniać, że jest dobrą osobą, 2 lata temu wybrałam go na swojego partnera. Czy mogłam wybrać złą osobę? No nie. Po prostu nie udało nam się stworzyć związek, ale nadal możemy dołożyć wszelkich starań aby utrzymać dobre relacji i być dobrymi rodzicami.
Możesz mnie zapytać, skąd mam takie przekonanie?
Bo jestem świadoma swoich wartości i postępuję zgodnie z nimi. Jestem przekonana, że właśnie bycie świadomym swoich wartości, jest jedna z najważniejszy rzeczy, która pozwała podejmować świadome decyzje życiowe. Jeżeli nie wyznaczałaś (-łeś) jeszcze swoje wartości, bardzo do tego zachęcam. Możesz skorzystać z mojego darmowego e-booka. Wystarczy, że podasz swój e-mail, a materiał będzie czekał na Ciebie w Twojej skrzynce mailowej.
Doszłam do wniosku, że samotne matki to są bardzo odważne kobiety, które wybierają swobodne, niezależne życie zgodnie ze swoimi wartościami. I powiem głośno, że jestem z siebie cholernie dumna, że mam odwagę i moc podjąć taką decyzję. Która każdemu z nas, jestem przekonana, daje prawo na lepsze życie, szczęśliwy związek. A szczęśliwa mama, to jest szczęśliwe dziecko.
Także na pewno nie uważam odejście od partnera i pozostanie samotną matką swoją porażką życiową. Bardzo dużo dał mi ten związek i też dużo dałam swojemu partnerowi, a najważniejsze, że mamy wspaniałe dziecko. Nadal jeszcze walczę z poczuciem, że jestem nieudacznikiem, bo przekonania są głęboko zakorzenione. Przy najmniej mimo tego że jeszcze tak się czuję, rozumie, że tak nie jest.
Jeżeli czytając to jesteś w trudnej życiowej sytuacji, dokonuj wyboru odważnie, wybierając lepszą przeszłość dla siebie i dziecka. Wszystko się ułoży i wszystko się uda. I mam nadzieję, że zostaniesz ze mną, aby za jakiś czas przeczytać że rzeczywiście tak się stało.
Przytulam mocno. Wszystko będzie prosto i szczęśliwie.